sobota, 7 grudnia 2013

6. Mecz i pijaczyny z Gryffindoru

Jeśli to czytasz zostaw komentarz, żebym wiedziała dla kogo pisze
  -Mamy najlepszy skład od lat- oznajmiła Nathalie w szatni- W tym roku musimy zdobyć puchar!
Dziś miał się odbyć pierwszy mecz quiditcha w sezonie Gryffindor kontra Slytherin. Cała drużyna w szkarłatnych szatach wyszła na boisko.
 -Powitajmy drużynę Gryfonów- rozległ się głos Gilderoya Lockharta który był komentatorem- Ścigającymi są Magnifer, Shacklebolt i Longbottom! Szukający to Potter a pałkarze to Falcon i Black! Obrońcą została pierwsza od wieków dziewczyna! Steck!
 Znów rozległy się wiwaty a cała drużyna ruszyła w stronę przeciwników którzy stali na środku boiska. Nathalie i Jack Perran podali sobie ręcę.
-Na mój sygnał- krzyknęła pani Hooch a po chwili rozległ się gwizd.
Czternaście osób wzbiło się w powietrze.
-Kafla przejmuję Carrow! Podaje do panny Carrow!-komentował Lockhart- Black walnął ją tłuczkiem! Kafla ma Magnifer… podaję do Kinsleya Shacklebolta!... rzuca… GOL!
Widownia zaczęła ponownie wiwatować.
-Carrow podaje do Macnaira!.. Jest już obok bramek!... Szczela… OBRONIŁA!
James samotnie latał wokół boiska za poszukiwaniem znicza. Minęła już dwudziesta minuta meczu a Gryffonii prowadzili zero do stu dwudziestu. Po chwili usłyszał Krzyk Kingsleya.
-Potter!- ciemno skóry chłopak podający kafla do Samantchy i pokazał na bramki Ślizgonów gdzie była mała złota piłeczka.
Rogacz szybko ruszył w tamta stronę. Czuł że ktoś za nim leci. Nie miał czasu żeby się odwrócić ale był pewny że to Regulus Black- szukający. Znicz frunął w stronę pętli Gryfonów. James przyśpieszył i złapał znicza prawie wlatując na słupek.
-Potter ma znicz!- krzyknął Komentator- Gryffindor zwycięża zero do dwustu siedemdziesięciu!
Rogacz latał nad widownią pokazując złotego znicza który trzepotał skrzydełkami.
- Impreza w pokoju wspólny!- wrzasnął Łapa w stronę Gryffonów.
Impreza którą zorganizowali Huncwoci była jedną z największych. Na stołach leżały góry przysmaków i piwa kremowego. Lily wątpiła czy jakiś Gryffon nie przebywa teraz w pokoju wspólnym. Jednak po dłuższym obserwowania ni zauważyła swojej przyjaciółki – Alicji.


 Kolejny miesiąc minął Huncwotom na odrabianiu szlabanów i nauce. Musieli trochę ograniczyć swoje psoty bo Nathalia zdecydowała się na treningi pięć razy w tygodniu. Nauki było coraz więcej więc musieli długo siedzieć nad książkami. Remus sądził że był to dla Lily najpiękniejszy okres w jej życiu bo James nie miał czasu na pytanie ,, Evans umówisz się ze mną?’’. Vicktoria przez ten czas kłóciła się prawie codziennie z Huncwotami ale zazwyczaj po pięciu minutach się pogodzili. Samantchę i Rudą denerwowało trochę że koleżanka zadaje się największymi szkolnymi rozrabiakami ,czasami pomagała im w przygotowaniu kawałów ale do tej pory nie dostała ani jednego szlabanu. Jednak kiedy dziewczyny kłóciły się z Huncwotami zawsze stawała po stronie Lily i Samantchy. Alicja często znikała gdzieś a przyjaciółkom tłumaczyła się że się uczy. Vicktoria już w pierwszych dniach szkoły usłyszała kilkanaście pytań od chłopców o randkę. Nigdy jeszcze nie zgodziła się na prośbę któregoś z nich. Gilderoy Lockhart który przez cały dzień chodził za nią i prosił o spotkanie skończył z złamanym nosem w skrzydle szpitalnym.
  Lily siedziała samotnie przy jednym stoliku w dormitorium Gryfonów. Pisała długie wypracowanie dla profesora Binnsa. Nie zdziwiła się za bardzo gdy do pokoju wpadli Huncwoci z Vicktorią rycząc ze śmiechu. Zauważyła jak większość dziewczyn zaczyna się wpatrywać w Jamesa i Syriusza jakby byli najcenniejszym złotem, co chwilę rzucały tez wciekłe spojrzenia na pannę Steck. Nie zdziwiła się za bardzo gdy Rogacz usiadł obok niej.
-Evans w kolejną sobotę jest wypad do Hogsmege- oznajmił jej a ona już wiedziała o co mu chodzi- Może pójdzi…
-Nie-powiedziała szybko nie podnosząc głowy znad pergaminu żeby nie napotkać spojrzenia chłopaka.
-Znając życie się nie zgodziła- burknęła Vicktoria siadając na przeciwko ich- Lily to pewnie idziemy razem?
-Nic z tego- odpowiedziała jej- Ja z Alicją i Samantchą wracamy do domów na Święta.
-To dlatego nie chciałaś ze mną iść- stwierdził James.
-Nie idę z tobą z braku chęci- skłamał Ruda.
-Chyba jesteśmy jedynymi osobami którzy zostają na Święta w Hogwarcie- powiedziała Vicky.
-Łapa też zostaje- oznajmił James- Za bardzo mu się nie dziwię…
-A ty dlaczego nie wracasz?-zapytała Lily.
-Rodzice jadą do mojego wujka. Za bardzo za nim nie przepadam- tu skrzywił się lekko po czym dodał- A co cię tak to interesuję?
Ruda nie odpowiedziała tylko pochyliła się nad pergaminem i zaczęła bazgrać kolejne zdania troszeczkę zarumieniona.
-To idziemy razem?- zapytał James Vicky specjalnie głośniej aby Lily zwróciła uwagę.
-Dobra - odparła obojętnie- pomożesz mi z Syriuszem wybrać prezent dla Glizdka i Remusa.
-Glizdkowi wystarczy pięć tabliczek czekolady- mruknął i zwrócił się do Rudej- Po co to piszesz to dopiero na czwartek?
-Na jutro- powiedziała szybko.
James i Vicktoria wymienili zaniepokojone po czym razem krzyknęli w stronę pozostałych Huncwotów.
-Luniek! Masz wypracowanie?

 Mała grupka uczniów zebrała się na dziedzińcu czekając na wyjście do Hogsmege. Woźny Filch przyglądał się liście i głaskając swojego kociaka. Vicktoria stała oparta o ścianę razem z Syriuszem i Jamesem. Jakieś dziewczyny wysyłały dwóm Huncwotom zalotne spojrzenia a oni co chwilę puszczali im oczko.
-Ale wy durni jesteście- mruknęła Vicktoria- Jak chcecie je poderwać to idzie tam. Z tego mrugania wam gały wypadną.
-Przecież umówiliśmy się z tobą a nie z nimi- powiedział Łapa.
Panna Steck popatrzyła na niego zdziwiona bo jeszcze nigdy nie widziała żeby ten oparł się pokusie podrywania jakiś ładnych dziewczyn.
Filch przepuścił ich w końcu przez wyjście z zamku i ruszyli do Hogsmege. W wiosce znajdowało się dużo ogłoszeń z poszukiwanymi przestępcami. Ruszyli do sklepu Zonka żeby uzupełnić zapasy łajnobomb. W Miodowym Królestwie Syriusz kupił tyle słodyczy że jedna z jego kieszeń pękła od ilości cukierków. Vicktoria naprawiła to jednym machnięciem różdżki. Ruszyli do Trzech mioteł zajmując stolik pod oknem. W barze też znajdowało się dużo plakatów z poszukiwanymi mordercami.
-Coś podać?-zapytała barmanka.
-Trzy piwa kremowe- powiedziała Vicky po czym zwróciła się do Łapy- Płacisz za mnie.
-Dlaczego?- oburzył się chłopak.
-Założyliśmy się o to kto będzie obrońcą- popatrzyła się na Jamesa który wciąż wpatrywał się z plakat z jakąś kobietą która też była poszukiwana.
Kobieta z plakatu miała czarne oczy jak Łapa, zasłonione wachlarzem długich rzęs. Ciemne długie włosy były ułożone grube loki.
-To Bellatrix- mruknął Syriusz- Mam nadzieje że resztę swojego życia spędzi w Azkabanie.
-Tego to się sama domyśliłam- powiedziała Vicky i przeczytała -,, Bellatrix Lestrange podejrzana o popełnienie trzech morderstw i o przynależenie do śmierciożerców. Nagroda za dostarczenie do Ministerstwa Maggi: sto galeonów’’.
-Jednak za niego wyszła- oburzył się Łapa.
-Czy tylko ja nie wiem o co chodzi?-zapytała dziewczyna z nutką pretensji.
-Powiem ci- powiedział i nachylił się do niej aby powiedzieć jej coś na ucho. Zamiast wyszeptania jej odpowiedzi cmoknął ja delikatnie w policzek.
-Syriusz!- krzyknęła i wytarła policzek rękawiczką- Ale ty durny jesteś- obróciła się w stronę dziewczyn które wpatrywały się w dwójkę Huncwotów. Teraz obrzuciły ją morderczymi spojrzeniami całe czerwone na twarzy ze złości.
Rogacz i Łapa ryczeli ze śmiechu.
- Jeszcze jeden taki wybryk i nie dostaniecie ode mnie prezentu na święta- ostrzegła ich i popatrzyła się na chwilę na dziewczyny na drugim końcu baru- Czy one muszą na nas patrzeć?
-Jesteśmy tacy pięknie więc nie odrywają od nas wzroku- odparł James mierzwiąc włosy.
-Ty lepiej nie trać czasu na nie- westchnęła- Tylko na Lily.
-Przecież i tak się z nim nie umówi- wtrącił się Syriusz.
-Jeśli cały czas będzie pytał się ,, Evans umówisz się że mną?’’ to wątpię czy kiedykolwiek do tego dojdzie- mruknęła po czym dodała- Gdyby jakaś dziewczyna podeszła do ciebie i zapytała się ,, Potter umówisz się ze mną?’’ to byś się zgodził.
-No oczywiście że nie- prychnął- Chociaż wszystkie inne by się zgodziły.
Vicktoria popatrzyła na niego z politowaniem i kontynuowała.
-Jeśli chcesz być z Lily ona nie może być dla ciebie taka jak wszystkie. Ona musi być dla ciebie wyjątkowa.
-Weź zrozum kobiety- mruknął Łapa i razem z przyjacielem ryknęli śmiechem.
-Jeszcze będziesz żałować że mnie nie posłuchałeś- ostrzegła go.
-Mówi to dziewczyna prze która Lockchart ma złamany nos- powiedział Rogacz.
-Nie musiał za mną łazić cały dzień!- oburzyła się- I wcale tego nie żałuję. Idą wasze fanki…- mruknęła.
Rzeczywiście. Trójka krukonek zmierzało w ich stronę.
- Cz-ześc- wyjąkała jedna z nich- Naz-zywam się Maddy Dake…
-Chcieliśmy zapytać czy przysiądziecie się do nas?- dokończyła inna.
-Przepraszam panie- powiedział szarmańsko James- Ale właśnie wychodzimy. Może innym razem.
Wypili do końca piwo kremowe. Huncwoci poszli zapłacić a Vicky czekała ubrana na nich przed barem.
-Super- warknęła w ich stronę- Gdzie teraz pójdziemy?
-Zawsze mamy jakieś rozwiązanie- oznajmił dumnie Syriusz- Zaraz wrócę.
Łapa pobiegł na drugi koniec ulicy znikając w jednej z uliczek. Po chwili wrócił trzymając coś pod kurtką.
-Choćcie bo nas ktoś zauważy- powiedział i ruszyli za nim.
Dotarli do wrzeszczącej chaty po czym skierowali się do miejsca gdzie rosło kilka drzew. Usiedli na pniu jednego z nich. Syriusz wyciągnął z pod kurtki butelkę ognistej whiskey.
-Skąd to masz?- zapytała Vicky z podziwem po czym dodała- Daj łyka. Jest pyszna.
-Czyli ty już piłaś?- zdziwił się Rogacz.
-Raz moja macocha zapomniała zabezpieczyć barek zaklęciem- odpowiedziała szybko.
-A już myślałem że będzie się na nas darła- powiedział Łapa biorąc jednego łyka ognistej i podał ją Vicky.
-Nie mówcie nic Lily bo nas zabiję- ostrzegła ich i wypiła jednym duszkiem sporą ilość napoju.
Minęło już pół godziny a trójka Gryffonów wypiła już pół butelki ognistej whiskey. Dopiero teraz zaczęło im się kręcić w głowach więc schowali butelkę do plecaka Vicktorii. Większość uczniów już opuściła Hogsmeage więc uniknęli ciekawskich spojrzeń. Kiedy dotarli do zamku myśleli że dalszą drogę pokonają bez problemu. Mylili się, wpadli na profesor McGonnagal.
-Dzień dobry… hik!-czknął Łapa.
Nauczycielka zmierzyła ich groźnym spojrzeniem.
-Czy wy jesteście pijani?!- krzyknęła Minerwa.
-Nie- odparł James ale widząc minę nauczycielki wiedział że jej nie przekonał.
-Cała trójka ma szlaban! I na pewno porozmawiam o tym z dyrektorem! Jesteście dopiero w piątej klasie! I jeszcze przychodzić w takim stanie do szkoły!
-Możemy iść przenocować do Hogsmeage- zaproponowała Vicktoria.
-Panno Steck! Po pani się tego nie spodziewałam! Szlaban będzie najbardziej surowy! Żeby w tym wieku!

Jej kazanie trwało jeszcze pół godziny za nim kazała im wrócić do dormitorium. Dziękowali w duchu że profesor nie przeszukała ich plecaków. W torbie Vicktori cały czas leżało pół butelki ognistej whiskey.

8 komentarzy:

  1. Mój George, nie ma dzieci. Jest sam. Na wskutek swoich przeżyć zmienil się też jego charakter choć nie brak mu będzie dawnej pomysłowości, wszystko w swoim czasie.
    Upić się i iść na lekcje tak, to jest w stylu Huncwotów, ciekawe jakie konsekwencje zostaną od nich wyciągnięte, za ten wyczyn :)
    Pozdrawiam G.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny blog ;p Serio, pisz dalej! I dziękuje za komentarz na moim blogu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hhahah xD Pijanym iść na lekcje? Totalnie w ich stylu! :3
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;>
    Aleksja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni nie poszli na lekcje tylko jak wracali wpadli na McGonnagal :)

      Usuń
  4. Hej :*
    Przepraszam, że nie zostawiłam komentarzy w dwóch poprzednich rozdziałach i ogólnie, że tak długo nie komentowałam, ale nie miałam do tego głowy... Przeczytałam je wieeeki temu (chyba jeszcze w 2013 xD) A nie ma nic gorszego niż komentarz z takim poślizgiem. Brak mi czasu na nadrabianie twoich rozdziałów, chociaż zawsze wprawiają mnie w dobry humor :D. Dobra, kończę zrzędzenie. Przechodzę do rozdziału:
    Gryfoni rozgromili Ślizgonów tak bardzo, że aż ich szkoda xD. Dwieście siedemdziesiąt do zera... Matko...
    Wypad do Hogsmeade- pozytywne skojarzenia. Podoba mi się relacja pomiędzy Viktorią i Huncwotami- dziewczyna jest twarda i niewątpliwie do nich pasuje ;>. Biedny Lockhart- złamany nos... to musiał być dla niego cios. huehue wcale mi go nie żal :D.
    No i Lily... znowu odmowa -,-. Trochę żal mi Jamesa, ale póki co jest jeszcze dzieciakiem u cb w opowiadaniu- no w końcu cytując McGonagall "ma DOPIERO piętnaście lat" <333.
    Akcja z "pijaczyznami z Gryffindoru" mnie rozgromiła... będzie pierwszy szlaban Vicky ;>. Wgl dziwię się, że tak długo udało jej się tego uniknąć :D.
    Zabieram się za dalsze czytanie (może uda mi się jutro ;>).
    Weeeny :* Pisz dalej!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. hahaha, a sie uśmialam.
    no, ale zaraz.
    połowa im została, więc połowę wypili...w trzy osoby. taką ilościa nie da się upic ;/

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahaha najlepsi. :>
    AAA Lili się zarumieniła?
    McGonnagal jak zawsze surowa. Jej wykłady są wprost cudowne. :3
    Vicky jest świetna, Uwielbiam ją. :d

    OdpowiedzUsuń
  7. * Samanthy
    *Chodźcie
    Masz też problemy z problemy z przecinkami. Gdy piszesz jakieś angielskie imię z pamięci nalegam byś sprawdziła czy prawidłowo je zapisałaś. Rozdział niezły ;)
    Pozdrawiam gorąco Amelia

    OdpowiedzUsuń