środa, 1 stycznia 2014

11. Zakazany las

Dziękuje wam wszystkim za 1000 wyświetleń na blogu ♥
Już następnego ranka przy śniadaniu do Vicktori, Jamesa, Remusa i Syriusza przyleciały szkolne sowy niosące w dziobach krótkie listy.
 Wasz szlaban odbywa się w trzy kolejne soboty o dwudziestej pierwszej w Sali wejściowej. Czekajcie tam na pana Filcha i ubierzcie się ciepło.
                                                       Profesor Minerwa McGonnagal
-Super…-mruknął Rogacz- Szlaban z Filchem…
-I z tym piekielnym pchlarzem- dodał Vicktoria- Najchętniej wzięłabym tego kota i wykręciła bym mu głowę.
-Może też wydłubiesz oczy?- zaproponował Łapa.
-Ja wykręcę łeb Filchowi – powiedział James wykonując rękami gesty które miały przedstawiać  wykręcanie głowy.
-Wam się przynajmniej należy- warknęła Vicktoria.
-Co?!- zdziwił się Syriusz.
-Nie prosiłam się o imprezę i o to żebym spadła na was- odpowiedziała wzruszając ramionami.
-Jakoś wczoraj ci to nie przeszkadzało?- syknął Łapa i zaczął ją naśladować- ,, Dziękuję! Wspaniała impreza’’.
-Przestań!
-Bo?!
-Bo tak!
-Cicho bądźcie- wtrącił się James- Naprawdę nie mam ochoty słuchać waszych kłótni z samego rana.
-Za chwilę będziesz w jednej uczestniczyć- warknęła Vicktoria i wskazała na drzwi gdzie właśnie przechodziła Lily.
-Hej Evans!- krzyknął do niej Rogacz ale ona tylko obrzuciła go morderczym spojrzeniem i usiadła na drugim końcu stołu.
-Założę się o piwo kremowe że nie będzie się do nas odzywać przez tydzień- powiedziała stanowczo Vicky.
-Ja stawiam że dwa tygodnie- powiedział Syriusz i uścisnęli sobie ręce w ramach potwierdzenia zakładu.
-Łapciu będziesz jej już winny piąte piwo- uprzedził go James.

-Szybko!- krzyknęła Vicktoria do Jamesa, Remusa i Syriusza schodzących po schodach- Filch nas powiesi!
-Już- powiedział Łapa poprawiając sobie szalik.
-Po co się tak stroicie? Dla pani Norris?- zapytała złośliwie.
-Ja nie- zaprotestował Lunatyk i wskazał na dwójkę przyjaciół- Tylko oni!
-Wszystko jedno! I tak musiałam na was czekać! Jak zawsze! Bo musicie się stroić!
-Co?! Przecież nigdy na nas nie czekasz!- skomentował Syriusz.
-Nie wcale!- krzyknęła.
Vicky i Łapa kłócili się przez całą drogę do Sali wejściowej, umilkli dopiero wtedy kiedy prawie wpadli na Filcha.
-Spóźnieni- wychrypiał głaszcząc swojego kociaka- Szlaban trzeba będzie przedłużyć.
Wyszli z zamku i ruszyli błoniami w stronę zakazanego lasu.
-Pobudziliście cały zamek… macie szczęście że czeka was tak mało surowy szlaban- powiedział kiedy zatrzymali się przed granicą zakazanego lasu- Dawniej kary były odpowiednie… nie to co teraz.
-O cholibka!- krzyknął pół olbrzym biegnący w ich stronę z kuszą w ręce, za nim podążał Adolf.
-Kolejny spóźniony- warknął woźny.
-Każdemu się zdarza- wytłumaczył się Hagrid- A teraz możesz chyba już iść? To ze mną mają szlaban.
Filch wymamrotał coś pod nosem i ruszył powoli do zamku.
-No siemanko!- przywitał się gajowy i zaczął przeszukiwać gorączko swoje kieszenie.
-Hagridzie? Mamy szlaban z tobą?!- zdziwił się Remus.
-Nie- powiedział szybko i wyciągnął z kieszeni dwie pomięte kartki- Profesor McGonnagal kazała wam to dać. Ja akurat mam pewną fuszkę w zakazanym lesie więc będę blisko gdyby coś się działo.
-Ale co my mamy zrobić?- zapytał James a Hagrid wręczył mu i Vicktorii po jednym kawałku pergaminu.
-Jakieś zielsko dla profesora Slughorna- mruknął zarzucając kuszę na plecy- Do tych jego leków.
-Piołun, Mordownik, Neron…- zaczęła czytać- Ale my nawet nie wiemy jak to coś wygląda.
-O cholibka!- powiedział nagle gajowy- Zapomniałem- pogrzebał jeszcze raz w kieszeniach i wyciągnął dwa dobrze im znane podręczniki ,, 1000 magicznych ziół i grzybów’’.
-Ale za nic tego nie znajdziemy!- krzyknął Syriusz.
-Dlatego macie na to trzy noce w każdą sobotę- wyjaśnił im Hagrid.
-Co?!- wrzasnęli wszyscy na raz.
-Nie będę z wami teraz dyskutować- uprzedził ich- Idźcie dwójkami.
-To niech Remus pójdzie z Vicky…- zaczął Syriusz.
-Nie!- warknął Hagrid- Nie! Cholibka! Nie mam zamiaru was dwóch pilnować!- wskazał palcem na Łapę i Rogacza- Syriusz pójdziesz z Vicktorią a Remus z tobą! Nie będę was szukać jak znowu coś zrobicie.
-Zostawiłbyś nas!- krzyknął James kiepsko udając oburzonego- Jak możesz!
-Nie marudź tylko idźcie już- pośpieszył ich Hagrid i machnął ręką w stronę lasu.
Kiedy tylko zagłębili się kilkanaście stóp w las jedynym źródłem światła było palące się w oddali światło w chatce Rebeusa które powoli gasło.
-Lumos- mruknął James a pozostali zrobili to samo.          
-Dobra my idziemy w tą stronę- powiedziała Vicktoria wskazując różdżką na lewą stronę.
-Ja chyba też mam prawo zadecydować!- oburzył się Syriusz.
Vicktoria spojrzała tylko na niego marszcząc nos a on natychmiast ucichł.
-Życzę wam żebyście się zgubili- rzekł James szczerząc zęby.
-No to cześć!- krzyknął Remus i obaj zaczęli znikać w gęstwinie drzew.
-Dobra chodź!- rozkazała Vicktoria i zaczęła iść coraz bardziej w las, Syriusz cały czas stał bez ruchu- Coś się stało?
-Dlaczego mam ciebie słuchać?- zapytał.
-Może dlatego że jak tego nie znajdziemy McGonnagal nas udusi!
Łapa niechętnie ruszył za nią, chciał pokazać że nie będzie jej się słuchać, ale to nie wyszło. Vicktoria przysiadła na jakimś pniu i otworzyła podręcznik. Przyłożyła różdżkę do spisu treści śledząc nazwy roślin.
-Opelosy rosną na drzewach- powiedziała w końcu zatrzymując książkę na odpowiedniej stronie- Maja czerwone płatki podobne do stokrotki, i delik…
-Możesz przestać udawać zarozumialca?!- wybuchnął Syriusz.
-O co ci chodzi?- zdziwiła się zatrzaskując książkę- Musimy to zebrać! A ty mógłbyś przynajmniej się trochę wysilić! Nie wiem o co ci chodzi?
-Nieważne- burknął i spojrzał na korony drzew- Chyba trzeba tam jakoś wejść.
-Ja nie pozwolę się tobie lewitować- powiedziała- Wchodzę sama.
-Proszę bardzo- mruknął Syriusz.
-Nie będę odwalać za ciebie roboty! –oburzyła się.
Szli dalej zagłębiając się w las przez dziesięć minut. Drzewa rosły tu tak gęsto więc mogli przechodzić z jednego na drugie.
-Panie przodem- oznajmił wskazując zaświeconą różdżką na jedno z drzew.
-Durny dżeltelment- mruknęła pod nosem i szybko weszła na pierwszą gałąź.
Szybko udało jej się wspiąć na koronę drzewa. Syriusz doszedł do niej zaledwie kilkanaście sekund później. Usiedli tak aby nie spaść i znowu otworzyli książkę żeby Łapa mógł zobaczyć rysunek rośliny. Dopiero na dwudziestym drzewie znaleźli roślinę. Cali mokrzy od śniegu którymi były pokryte gałęzie zeszli na dół.
-Gdybyś pozwoliła mi się wylewitować na górę poszło by o wiele szybciej –warknął Syriusz.
-Gdybym wcześniej nie połamałam sobie karku- dodała wciekle chowając uciętą roślinę do plecaka.
-Odezwała się mistrzyni zaklęć! Kto ostatnio zapalił ławkę kiedy mieliśmy zamienić szkatułkę w królika?!
-Tylko dlatego że akurat że wasza szkatułka wskoczyła mi na głowę!- krzyknęła zakładając ręce na piersiach i marszcząc nos tak jak kiedy ją zawsze ktoś denerwował.
-To wina Jamesa!- oburzył się ale gdy umilknął usłyszeli odgłosy kroków po liściach.
-Co to?- szepnęła Vicktoria.
Przez chwilę słyszeli jeszcze szmer deptanych liści gdy nagle jakaś gałąź pękła z wielkim trzaskiem. Vicky gwałtownie złapała Syriusza za rękę. Dopiero po chwili zorientowała się co zrobiła.
-Przepraszam- powiedziała zmieszana puszczając go.
Łapa tylko przyłożył palec do ust dając jej do zrozumienia że ma się nie odzywać. Kroki zaczęły się stawać coraz głośniejsze. Schowali się za pień jakiegoś drzewa i nasłuchiwali.
-Ojej- mruknęła Vicktoria pod nosem.
Kroki umilkły natychmiast, a za chwile stawały się coraz głośniejsze. Zacisnęli mocniej dłonie na różdżce. Ktoś był już przy drzewie za którym stali. Zobaczyli owłosioną rękę która wyłaniała się za konaru. Potem ramię. Kiepsko widzieli bez światła.
-Drętwota!- spanikował Łapa ale zaklęcie odbiło się od dłoni stworzenia.
-Cholibka!- usłyszeli krzyk Hagrida- Zwariowaliście?!
-To ty?!- zapytała Vicky.
-Lumos!- mruknął Syriusz dając jedyne źródło światła.
Gajowy mierzył ich podejrzliwym spojrzeniem. Miał na sobie włochate rękawice i futro z norek.
-Myśleliśmy że to jakiś potwór- powiedział Łapa.
-Mieliście wziąć się do roboty a nie… -umilkł i dodał trochę zmieszany- … no do roboty.
-No przecież szukamy tego zielska- usprawiedliwił się Syriusz.
-No to szukajcie- rozkazał gajowy i zniknął za drzewami.
Chodzili po lesie i znaleźli tylko kilka roślin. Cali brudni i z gałęziami w włosach postanowili odpocząć.
-Głodny jestem- narzekał Syriusz.
-To idź coś upolować- zażartowała Vicktoria.
-Może Hagrid z rożna?- zapytał i wybuchneli śmiechem.
-Musimy to znaleźć tylko w trzy soboty!- oznajmił James kiedy razem z Remusem szli przez las.
-Jak się przyłożysz to zdążymy.
-Zobacz jak jest długa lista.
W tym momencie usłyszeli głośny śmiech który z pewnością należał do Vicky i Syriusza.
-Mieli szukać- oburzył się James.
-Pewnie i tak znaleźli więcej niż ja z tobą- mruknął Remus i zaczęli się kierować w ich stronę.
-Tylko my nie zrobiliśmy RZADNEGO postoju- warknął Rogacz ale już zauważyli Vicktorie i Syriusza w świetle różdżek. Kiedy tylko usłyszeli zbliżające się kroki zerwali się z miejsc.
-Możecie ostrzegać że idziecie- powiedziała Vicky chowając różdżkę która przed chwilą wycelowała w nich.
-Oczywiście mogliśmy wam wysłać sowę że jesteśmy blisko was. Bo panna mądralińska założy w środku lasu sowiarnię- powiedział James szczerząc zęby na co Huncwoci ryknęli śmiechem.
-Ha ha ha. Bardzo śmieszne- warknęła Vicktoria i założyła ręce na piersiach marszcząc nos tak jak zawsze kiedy coś jej nie pasowało.
-Mieliście iść w drugą stronę-powiedział Syriusz.
-A wy nie mieliście sobie siedzieć tylko szukać- mruknął Remus.
-My łaziliśmy cały czas po lesie a wy sobie tu grzaliście tyłki- zaczął James i tym razem wszyscy ryknęli śmiechem.
-A tak na poważnie-powiedział Syriusz- Która godzinna?
James podwinął rękaw sprawdzając godzinę na swoim srebnym zegarku który dostał kilka dni temu od rodziców bez okazji.
-On działa?-zapytała Vicky unosząc brew w której były kolczyki.
Zmieszany Rogacz tylko pokręcił głową na co reszta ryknęła śmiechem.
-Oto jak Rogaś nosi niedziałający zegarek tylko po to żeby zaimponować Rudzielcowi- zażartował ale a on z Remusem ryknęli śmiechem.
-Czy wy nie nauczycie się do niej mówić Lily?!- warknęła Vicktoria.
-To może przestanie do mnie mówić Potter- dociął jej Rogacz.
-Któreś z was musi w końcu zacząć. A jakoś nie umiem wyobrazić sobie Lily pragnącą cię o randkę.
-Krytykujesz moje sposoby podrywania?
-Oczywiście. Bo jeśli ktoś by mnie zapytał ,,Steck umówisz się ze mną?’’ to by szczeliłam mu w gebę. Ciesz się że Lily jest tak wyrozumiała. Chociaż kiedy ma przy sobie talerz makaronu…
-Myślałem że popierasz mój związek?!

-Związek?! Jeśli nie doroślejesz to nie będziesz mieć nikogo prócz pustej blondynki!
-Ej no dobra! Spokój!- przerwał kłótnie Syriusz- Co was napadło?
-Gówno, Łapo!- warknęła Vicktoria ale po chwili wszyscy ryknęli śmiechem.
Znaleźli jeszcze kilka składników w czwórkę. Syriusz z Vicktorią założyli się o piwo kremowe ile godzin spędzili w lesie.
-No dobra już wychodzimy z tego przeklętego lasu- narzekał Syriusz.
-Wygrałam- powiedziała Vicky patrząca na wieże zegarową.
-Super-mruknął Łapa.
-Siódme piwo kremowe już musisz kupić- przypomniał Remus.
Syriusz tylko przeklnął pod nosem.
-Biedny Łapa- zaczął James- Nie może dać sobie spokoju z zakładami.
Lily zaspała skulona na kanapie w pokoju wspólnym. Nie wiedziała dlaczego postanowiła tu zostać. Tak naprawdę martwiła się. O Vicktorie i Remusa a w szczególności Jamesa. W zakazanym lesie była tylko raz. Podczas lekcji zielarstwa profesor Sprout chciała im pokazać niezwykła roślinę która właśnie tam rosła. Zagłebili się w las tylko kilkadziesiąt metrów więc nie zobaczyła nic przerażającego. Jednak słyszała że w tym lesie żyją centaury, wampiry czy ogromne jaszczury.
Obudziły ją kroki i czyjeś śmiechy. To Remus , Vicky, Syriusz i James wrócili z zakazanego lasu.
-Hej Eva…- zaczął Rogacz ale Vicktoria kopnęła go ukradkowo w nogę-… Liluś.
-Lily kretynie- poprawiła go Ruda.
-Co tak zaraz ostro?- oburzył się James.
Syriusz tylko wywrócił teatralnie oczami i razem z Vicky i Remusem popędzili do swoich sypialni.
-Martwiłaś się o mnie- stwierdził chłopak czochrając włosy i przysiadając się blisko niej.
-Z pewnością nie o ciebie- skłamała i odsunęła się na bezpieczną odległość, poczuła że się rumieni.
-A umówisz się ze mną?- zapytał.
-Dlaczego się mnie się uczepiłeś?- pierwszy raz zadała mu to pytanie.
James uśmiechnął się szeroko i przysunął bliżej.
-Jesteś tą jedyną- szepnął szarmańsko.
-Albo po prostu chcesz pokazać że każda się z tobą umówi- powiedziała i szybko poszła w stronę dormitorium.
-Ej Evans! No co ja zrobiłem?!- krzyknął za nią.
-Spadaj Potter!
Znikła w drzwiach do dormitorium.

2 komentarze:

  1. Fajny rozdział : )
    Troche dużo piw kremowych jest winny Syriusz :D
    Hagrid z rożna, mniam XD
    weny życzę! ;33

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział!
    Zapraszam do mnie: http://niczego-wiecej.blogspot.com/

    To takie miłe, jeżeli osoby odwiedzające Twój blog ignorują Twoje prośby, bądź zasady na nim panujące. Prawda? Więc proszę na przyszłość czytać informację i nie Libsternować mi w komentarzach.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń