-James oddaj mi różdżkę!- krzyknęła Vicky próbując zerwać
transparenty wywieszone w całym pokoju wspólnym na którym widniały wybazgrane
słowa ,,Umówisz się ze mną?’’- Możesz w inny sposób ją zaprosić!
Huncwoci latali po całym pokoju, Peter stał już przy
drzwiach do dormitorium dziewczyn z wiadrem różowego konwetii którą miał
obsypać Lily. Rogacz co chwilę mierzwił włosy i czekał przez na środku pokoju
wspólnego. Zdawał się nie zwracać uwagi na Vicktorię która wrzeszczała mu do
ucha:
-Gdzie dałeś moją różdżkę?! Dawaj ja natychmiast bo pójdę
tam i jej powiem żeby nigdy nie wychodziła!
-Vicky uspokój się!- upomniał ją Łapa, coraz więcej osób
patrzyło się na nich z rozbawieniem i rozglądali się z zdziwieniem na
transparenty.
-To oddajcie mi różdżkę! Ale wy …- przerwała bo Syriusz
złapał ją w talii i próbował wyprowadzić z pokoju wspólnego- Zostaw mnie!
-Cicho idzie!- warknął Peter, po chwili z drzwi wyszła Lily.
Od razu została obsypana różowymi konwetii. Ruda strzepała z
siebie różowe płatki. Twarz przybrała szkarłatny kolor ze złości i wyglądała
gorzej niż Vicktoria. Popatrzyła wciekłym spojrzeniem na Jamesa który stał
przed nią z różą w odcieniu twarzy Rudej.
-Pójdziesz ze mną do Hogsmeage?-zapytał jej z Huncwockim
uśmieszkiem.
-Potter!- krzyknęła – Żartujesz sobie! Możesz iść teraz z
McGonnagal na szlaban!
-Liluś, co ja zrobiłem?- doskonale udał zdziwienie a z jego
twarzy nie spływał szeroki uśmiech.
-Liluś?! Jakie Liluś?! Kretynie idź się lecz!- przekrzyknęła
Syriusza i Vicktorię kłócących się w kącie- Mam do ciebie mówić Jamesik?!
-Nie mam nic przeciwko- odpowiedział jej- To co z tym
wyjściem? Chyba że McGonnagal będzie chciała iść ze mną na szlaban.
-Oczywiście Potter- rozległ się za ich plecami surowy głos
nauczycielki Transmutacji- Dla ciebie p r o f e s o r McGonnagal. Jeśli tak
nalegasz Potter to w sobotę masz zakaz wyjścia do Hogsmeage.
Profesor zwęziła usta w wąską linie i omiotła spojrzeniem
całe pomieszczenie patrząc na transparenty i różowe konwetii którymi została
obsypana Lily.
-Macie to posprzątać bez użycia czarów- warknęła- Panna
Evans …- spojrzała na Vicktorie i Syriusza którzy nadal się kłócili- … i panna
Steck przypilnują swoich kolegów- spojrzała wyczekująco na dwójkę Huncwotów ale
oni cały czas stali w miejscu- Na co czekacie? Proszę przekazać im swoje
różdżki.
Łapa i Rogacz niechętnie wyciągnęli swoje ,,magiczne
patyki’’ i przekazali je Rudej która cały czas zdawała się kipieć ze złości.
-Moją też oddajcie!- upomniała się Vicky marszcząc nos.
Profesorka znowu omiotła ich groźnym spojrzeniem a Syriusz
dał dziewczynie różdżkę.
-Jak tu wrócę, ma być czysto- powiedziała i wyszła nadal z groźną
miną.
-Na co wy czekacie!?- krzyknęła Vicky- Do roboty!
-Nie możesz nam oddać różdżek?-zapytał Syriusz.
-Nie możesz iść ze mną do Hogsmeage?- zwrócił się James do
Lily.
-Sprzątaj!- wrzasnęła wskazując na różowe konfetti rozsypane
na dywanie- Jeśli nie słyszałeś masz zakaz wyjścia do Hogsmeage!
Po chwili dwójka Huncwotów na kolach zbierała płatki przez w
wokół ich zebrał się spory tłum. Fanki Łapy i Rogacza chciały im pomóc ale
Vicktoria wszystkie odganiała chcąc aby chłopcy trochę się pomęczyli. Minęło
dwadzieścia minut zanim zabrali się do zrywania transparentów. Musieli przesuwać
stoły aby ich dosięgnąć.
-Odasz nam różdżki?- zapytał Syriusz kiedy zrobili już
wszystko.
-Trzymajcie- mruknęła Lily i rzuciła je w ich stronę.
-To co z tą randką?- powtórzył James.
-Masz zakaz- uświadomiła mu i obrzuciła go wciekłym
spojrzeniem.
-Zobaczysz że i tak będę w Hogsmeage. Ale i tak nie masz z
kim iść- powiedział z Huncwockim uśmieszkiem.
Dopiero teraz przypomniała sobie że nie ma z kim iść. Alicja
idzie z Frankiem więc została tylko Vicktoria. Spojrzała na nią błagalnie.
-Ja idę z… Syriuszem-zmyśliła szybko i kopnęła Łapę w kolano
żeby się nie odzywał.
Lily obrzuciła ich wciekłym spojrzeniem i pobiegła do
swojego dormitorium.
-Mogłeś wymyślić coś lepszego- warknęła nie zwracając uwagi
że Syriusz wciąż na nią patrzy z opadniętą szczęką.
-Co miałem jej powiedzieć?-zapytał James.
-Wiesz ale ,,Liluś’’ było żałosne- powiedziała Vicky ale od
razu odwróciła się do Łapy który walił ja łokciem w żebra- Na Merlina! Czego
chcesz?
-Ty na serio mówiłaś że chcesz ze mną iść?- zdziwił się.
-Zobaczę co z Lily - wzruszyła ramionami- I tak nie mam z
kim. Remus i Peter będą mogli?
-Pewnie tak – powiedział- Jeśli Rogaś pójdzie z Rudą.
-Zobaczy się- zniknęła w drzwiach prowadzących do dormitorium
dziewcząt.
-Nie możesz znaleźć sobie kogoś innego?- zapytał Syriusz
Jamesa.
-Nie- warknął- Ona jest tą jedyną.
Łapa tylko wywrócił teatralnie oczami i pobiegli do swoich
sypialni.
-Lily!- krzyknęła Vicky kiedy Ruda prawie rzuciła w nią
szklanką która roztłukła się o drzwi- Chcesz mnie zabić?- wyciągnęła różdżkę-
Reparo!
Kawałki szkła natychmiast złączyły się i po stłuczeniu nie
było ani śladu. Lily siedziała oparta o jedną z kolumienek swojego łóżka, nie
płakała ale jej twarz przypominała teraz wielkiego pomidora.
-To z kim w końcu pójdziesz?-zapytała Vicky.
-Ty oczywiście idziesz z Blackiem- warknęła.
-Nie muszę z nim iść- powiedziała i usiadła na swoim łóżku-
Nawet jakbyś chciała to z Jamesem nie pójdziesz bo ma zakaz.
Lily na tą wiadomość zmusiła się do uśmiechu unosząc lekko
kąciki ust.
W Trzech Miotłach
przebywało sporo osób. Trudno było zobaczyć chociaż jeden stolik wolny.
-Nie ma miejsc- westchnęła Lily.
-Ślepa jesteś?-zdziwiła się Vicktoria i wskazała na jeden z
nich–Glizdek i Syriusz siedzą sami- kiedy zobaczyła minę koleżanki dodała-
Przecież nie ma tam Jamesa.
-Ale ja nie chcę- powiedziała tonem małej dziewczynki
proszącej rodziców o nową lalkę.
-Chodź- odparła szybko i poprowadziła ją do dwójki
Huncwotów- Możemy usiąść?
-Jasne! Wszystkiego najlepszego!- odpowiedział Łapa z okazji
jej urodzin- Ruda? Ty chcesz usiąść z nami?
Lily tylko mruknęła tylko coś pod nosem i opadła na jedno z
krzeseł.
-Nie widać tu Jamesa więc się zgodziła- wytłumaczyła im
Vicky.
-Zaraz tu będzie- powiedział Peter.
-Jak to?- zdziwiła się Ruda- Przecież ma zakaz!
Na te słowa do baru wszedł Rogacz. Ominął zręcznie stoliki i
dotarł do nich.
-Powiem McGonnagal- od razu palnęła Lily.
-Och… nie denerwuj się tak- westchnął James- Sto lat!
-Czyli mamy dwie jubilatki?- zapytał Glizdogon.
-Yhm…- odparła Vicky- Ja miałam urodziny wczoraj a Lily
jutro. Pójdę po piwo-powiedziała i pobiegła w stronę lady. Po chwili wróciła
trzymając w rękach trzy kufle- Trzymajcie- dała Rogaczowi i Rudej a sama wzięła
ostatni i usiadła z powrotem.
-Łapo- odezwał się Rogacz- Trzeba zaśpiewać uroczyste Sto
lat!
-Nie!- krzyknęła Lily.
-STO LAT! STO LAT!- ryknęli Huncwoci- NIECH ŻYJĄ, ŻYJĄ NAM!
STO LAT! STO LAT! STO LAT! NIECH ŻYJĄ, NIECH ŻYJĄ NAM! NIECH ŻYJĄ NAM!
Ruda od razu pokryła się szkarłatnym rumieńcem kiedy wszyscy
w barze zwrócili na nich uwagę. Vicktoria dostała ataku śmiechu razem z Jamesem
i Syriuszem.
-To wcale nie było śmieszne! – rzuciła w ich stronę i
wybiegła z baru.
-Lily!- krzyknęła za nią Vicktoria i wybiegła za nią.
-Zawsze tak jest- stwierdził Rogacz- Robię wszystko żeby jej
się przypodobać… a ona przez to uważa mnie za kretyna.
-Może ma rację- burknął Glizdogon szczerząc zęby.
-Lily zaczekaj!- wrzasnęła Vicktoria biegnąc za
przyjaciółką- Stój!
-Idę do biblioteki- burknęła zatrzymując się.
-Do biblioteki?!- zdziwiła się- Jest wyjście do Hogsmeage! A
ty do biblioteki?! Wiem że ciebie wkurzyli ci… kretyni- od razu dało się poznać
że słowo ,,kretyni’’ wypowiedziała tylko dlatego żeby ją uspokoić.
-Idę do biblioteki- powtórzyła.
-Nie!-wrzasnęła Vicktoria tak że większość osób zwróciła na
nią uwagę.
-Cicho bądź- warknęła Lily.
-Bo będę się darła- ostrzegła ją i już otwierała usta ale
Lily natychmiast przyłożyła do nich swoją rękę- Fuj! Chcesz żebym zjadła twoją
rękawiczkę?!
-Cicho bądź- syknęła- Dobra chodźmy jeszcze do Miodowego
królestwa.
-Może pójdziemy do biblioteki?- zaproponowała Samatcha Lily
i Vicktorii które kierowały się do pokoju wspólnego.
-Właśnie z niej wracamy- warknęła Vicktoria- Co wy macie z
ta biblioteką?
-To może zjemy jeszcze coś?- zapytała.
-Nie wiem co ty knujesz- powiedziała Lily- Ale idziemy do
pokoju wspólnego! I koniec.
Samatcha stanęła przed portretem grubej damy blokując im
przejście.
-Co ty kombinujesz?- zapytała panna Steck marszcząc nos.
-Nic- odpowiedziała szybko- No dobra- westchnęła i
powiedziała do grubej damy- Śnieżne psiaki.
Przejście uchyliło się i od razu powitały ich wrzaski. Po
chwili usłyszeli piosenkę ,, Sto lat’’ śpiewaną przez prawie wszystkich Gryfonów.
Na środku stali Huncwoci z Alicją z przyczepionymi uśmiechami do twarzy, nad
nimi wysiał transparent z napisem ,, Wszystkiego najlepszego Lily i
Vicktorii’’. Na stołach leżało mnóstwo butelek kremowego piwa i przeróżnych słodyczy.
Ruda patrzyła się na wszystko z otwartą gębą.
-Wszystkiego najlepszego- powiedział James rozkładając ręce
żeby go przytuliła.
Do Lily dopiero po chwili dotarł sens tych słów i ku zdziwieniu
wszystkich rzuciła mu się na szyję.
-Dziękuję- odezwała się puszczając go i rumieniąc się przy
tym jak burak.
Rogacz cały czas patrzył na nią z zdziwiony na nią ale zanim
zdążył cokolwiek powiedzieć pobiegła w stronę Remusa i Samatchy też rzucając im
się na szyję.
-Coś ci się przynajmniej udało- usłyszał głos Vicktorii za
swoimi plecami.
-Wszystkiego najlepszego- powtórzył uśmiechając się szeroko.
Też rzuciła się mu na szyję.
-Już bo Lily była zazdrosna- mruknęła i puściła go po
chwili- Dziękuje za wszystko. Mam nadzieję że dasz Lily prezent.
-Zapomniałem- powiedział i wyciągnął z kieszeni szaty
pakunek i podał Vicktorii- Trzymaj.
Dziewczyna szybko go otworzyła i zobaczyła parę rękawic do
obronny. Uśmiechnęła się i dodała.
-Dzięki. Są super- powiedziała z zachwytem i dodała patrząc
na Rudą- Ona chyba nie dostała rękawic?
James tylko uśmiechnął się i sprawdził czy małe pudełeczko
przebywa w kieszeni. Poszukał Lily ale teraz była zajęta wesołą rozmową z
Alicją.
-Syriusz!- krzyknęła
Vicktoria do chłopaka którego z każdej strony otaczały Gryfonki. Ku ich
niezadowoleniu rzuciła mu się na szyję prawie zwalając go na podłogę.
-Chcesz mnie przewrócić?-zapytał z swoim Huncwockim
uśmieszkiem.
-Oczywiście- powiedziała puszczając go- Dziękuję. Kogo to
był pomyśl?
-Najpierw Rogaś chciał tak zarwać do Rudej- opowiedział-
potem ja wymyśliłem żeby zrobić wspólną imprezkę.
-Najwidoczniej mu się udało ją poderwać.
-Co?!
-Nie widziałeś?- powiedziała zdziwiona- Przytuliła go że
prawie zleciał na podłogę.
-To nie wiele się od niej różnisz- uśmiechnął się jeszcze
szerzej- Dużo szczęścia! I żebyś wybija chłopakom nosy!- podał jej wielki
pakunek który zajmował prawie całą torbę jego torbę.
Była to wielka paczka łajnobomb i zębate frisby.
-Super!- krzyknęła.
-Lunatyk mi powtarzał że trzeba ci kupić coś bardziej
dziewczęcego… jakieś perfumy czy naszyjniki…
-To bym cię udusiła- powiedziała i pocałowała go w policzek
wywołując oburzenie na twarzy dziewcząt które przed chwilą go podrywały-
Dziękuje- dodała i pobiegła do Lily.
Syriusz wrócił do oczarowywania dziewcząt swoim spojrzeniem.
Przerwały mu dopiero lewitujące głośniki które prawie go uderzyły w głowę.
-Uwaga! - krzyknął Remus który za pomocą różdżki przenosił
głośniki. Wylądowały gładko przed kanapami.
-Lily!- zawołał James biegnący do niej- Zapomniałem ci dać
prezentu.
Podał jej zielone pudełeczko owinięte czerwoną kokardką.
Ruda patrzyła na nie mogąc wykrztusić nawet słowa.
-Nie trzeba było- powiedziała po chwili a jej twarz oblała
się szkarłatnym rumieńcem.
Już otwierał usta żeby coś powiedzieć gdy z końca pokoju
rozległa się strasznie głośna muzyka. To Syriusz stukał różdżką w głośniki aż w
końcu zatrzymał się na szybkiej piosence Fatalnych Jędz. Chciał poprosić Lily
do tańca ale ona gdzieś znikła. Zaprosił Alicję do tańca która siedziała
samotnie na kanapie. Dopiero kiedy tańcował z nią tak że odpychali od siebie
większość par zobaczył Rudą tańczącą Remusem.
-Odbijany!- wrzasnął i Lily wylądowała w jego ramionach a
Alicja w Lunatyka.
Ruda nie odzywała się do niego a po chwili krzyknął Remus.
-Odbijany!
Jednak wybrał sobie nie najlepszy moment na zmianę partnerek
bo zamiast tego stuknął się z Rogaczem w czołami i obaj wylądowali z głośnym
hukiem na podłodze. Dziewczyny zdążyły jednak odskoczyć od nich i uniknęły
upadku, teraz stały nad nimi chichotając. Po chwili zobaczyli Łapę tańczącego z
Vicktorią. Nie zauważył leżących na podłodze przyjaciół, potknął się o ich nogi
i razem z Vicky spadł na nich. Wokół nich zebrał się mały tłum śmiejący się z
ich głupoty. Czwórka poszkodowanych dostała ataku śmiechu.
-Złaź ze mnie!- krzyknął Remus do Syriusza.
-To niech ona zejdzie ze mnie!- wrzasnął Łapa.
-To niech James zejdzie z mojej nogi!
-Zejdźcie ze mnie!
Dopiero po chwili udało im się stanąć na nogi i znów ryknęli
śmiechem. Nie zauważyli stojącej nad nimi profesor McGonnagal w szlafroku w
szkocką kratę. Dopiero gdy zobaczyli osoby wokół ich mają poważne wyrazy twarzy
odwrócili się i zobaczyli nauczycielkę cała czerwoną ze złości. Któryś z
uczniów wyłączył muzykę przez co w pokoju panowała grobowa cisza. Nauczycielka
wydawała się zaraz wybuchnąć.
-Postawiliście cały zamek na nogi przez ten jazgot!- wrzasnęła
wskazując na czwórkę palcem- Wiedziałam że to wy! Któżby inny?! Na takie
zachowanie można stać tylko was! Na brodę Merlina! Jest cisza nocna! Gryffindor
traci sto punktów!
Po pokoju rozległy się pomruki niezadowolenia.
-Cisza!- krzyknęła a wszyscy natychmiast umilkli- Szlaban
jest chyba za mało surową karą! Dyrektor został już o tym zawiadomiony! Steck
już drugi raz przyłapuję cię na karygodnym zachowaniu z Blackiem i Potterem!
Radze ci nie brać z nich przykładu!- ucichła i spojrzała na drzwi przez które
przeszedł dyrektor- Albusie!
Dumbledor niczym nie przypominał zachowania profesorki.
Podszedł spokojnie z szerokim uśmiechem do stolika i wziął sobie jedną
czekoladową żabę.
-Może chcesz jedną, Minerwo?- zapytał wystawiając w jej
stronę całą paczkę, zwęziła usta w wąską linię a on wzruszył ramionami i
powiedział do Vicktorii i Lily- Wszystkiego najlepszego!
Dziewczyny zarumieniły się słysząc to z ust dyrektora.
-Ale przejdźmy do sprawy- powiedział poważnie- Pan Potter,
Black, Lupin i panna Steck obudzili cały zamek. Profesor Slugorn powiedział że
było was słychać w lochach- ciągnął spokojnie- Jak wspomniała pani profesor
zostaniecie ukarani odpowiednim szlabanem. Nie lubię karać uczniów ale takie są
zasady. Wasza opiekunka domu- tu ukłonił się profesorce- wybierze dla was
odpowiednią karę. A teraz do łóżek! –zaklasnął w dłonie- Jutro macie lekcję.
Obydwoje wyszli z pokoju pozostawiając uczniów samych.
-Dzięki- mruknęła w ich stronę Lily wyglądająca na
zdenerwowaną- Straciliśmy sto punktów!- pobiegła do swojego dormitorium.
Cześć ; )
OdpowiedzUsuńFajny rozdział, bo było trochę Jily : ))
Szkoda, że na końcu się wściekła za te 100 punktów, ale było Jily, to najważniejsze ;33
Pozdrawiem i życzę weny,
Niezniszczalna : )
No nareszcie jest scena z Lily i Jamesem, fajny rozdzial i czekam na next
OdpowiedzUsuń