James leżał na swoim łóżku w pokoju, jego orzechowe oczy
stały w miejscu patrząc w sufit. Pomieszczenie pomalowany był na zielono,
ścianę nad łóżkiem zajmowały napisy takie jak ,,Pokój tumana’’ czy ,, Rogacz
śmierdzi’’ wypisane przez Syriusza. Po drugiej stronie stał stolik i szafa. Po
pokoju latał Łapa przeszukując szuflady i patrząc pod szafki.
-Widziałeś moją koszulkę z Fatalnych Jędz?-zapytał Syriusz.
-Nie-odpowiedział James- Musisz jechać?
-Ta kobieta nazywająca się moja matką udusi mnie jak się nie
zjawie.
-Wcześniej mówiłeś że bez ryzyka nie ma zabawy…
-Będą kuzynki z Francji…-rozmarzył się Łapa.
-Ty szczęściarzu.
-Masz Rudą! Chociaż to pewnie jedyna dziewczyna która cię
olewa- za to zdanie dostał poduszką-Ej no!
-Ona mnie kocha-warknął James.
-Obiad!-rozległ się głos pani Potter z dołu i obaj chłopcy
pobiegli na dół.
Syriusz uwielbiał rodzinę Rogacza. Nie przejmowali się
czystością krwi. Kiedy obiad dobiegł końca pożegnał się z nimi i za pomocą
proszku Fiuu znalazł się na Grimlaud Place 12 –domu Blacków. Kuchnia w jego
domu była porządnie wysprzątana a na środku stał długi stół przykryty
śnieżnobiały obrus. Obok stał skrzat domowy z haczykowatym nosem i wielkimi
uszami.
-Panicz Syriusz-zaskrzeczał skrzat – Jednak pan wrócił.
-Och… myślisz że nie mam co robić niż ciebie słuchać-westchnął
i zaczął wnosić swój kufer po schodach.
Pokój wyglądał tak jak wcześniej cały pomalowany w barwach
Gryffindoru (czerwony i złoty). Pogrzebał w szafie i znalazł dawno nie noszoną
szatę wyjściową. Ubrał się w nią jak najszybciej i zeszedł z powrotem do
kuchni. Usiadł na jedno z krzeseł i zawiązał eleganckie buty. Po chwili
zobaczył wystrojonego Regulusa-swojego brata który sprawdził czy wszystkie naczynia
są dokładnie wypolerowane. Miał on takie same ciemne oczy które nie wydawały
się tak wesołe i ciepłe. Włosy były tak samo ciemne tylko że o wiele krótsze.
Syriusza rozmieszało zachowanie brata. Tak jak reszta jego rodzinny Regulus
cenił czystą krew. Nienawidzili siebie od dziecka i nigdy nie widzieli w sobie
bratniej duszy. Po chwili wpadła matka chłopców.
-A jednak jesteś- popatrzyła na Łapę z pogardą i zwróciła
się do jego brata- a ty mój synku jaki ty wspaniale wyglądasz.
Wcale nie przejmował się tym że pani Black zajmuję się jego
bratem. Wręcz przeciwnie, nawet go to cieszyło. Po chwili zjawili się piersi
goście, on nadal siedział z wlepioną twarzą w obrus. Nie zwracał uwagi przemowy
jego matki o czystości krwi. Wszyscy słuchali ją z wielka uwagą. Zauważył tylko
jedną osobę która nie zwracała uwagi na nudny wykład. Była to ładna dziewczyna.
Miała ciemno blond włosy które upiętę były w kok, po obu stronach wypuszczone
były kosmyki tworzące loki. Niebieskie oczy były tak duże i wesołe jak oczy
niemowlęcia. Chociaż jej usta wykazywały znudzenie oczy świeciły radosnym blaskiem.
Ubrana była w blado- rożową suknię i białe rękawiczki sięgające do łokci.
Przestał przyglądać jej się wtedy gdy pani Black zaprosiła wszystkich do salonu
na tańce. Tylko on został przy stole. Tajemnicza dziewczyna też gdzieś
zniknęła. Nie miał zamiaru siedzieć tu sam więc poszedł do swojego pokoju. Pod
schodami zauważył parę czerwonych trampek. Podszedł tam niepewnie i zauważył
siedzącą dziewczynę której podczas posiłku tak się przyglądał. Zamiast
eleganckich butów miała trampki które przed chwilą ujrzał. Dziewczyna otwierała
usta gdy Łapa się odezwał:
-Nie najlepszą kryjówkę sobie wybrałaś. Widać cię.
-Ja wcale się nie ukrywam-zaprotestowała wstając.
-Syriusz Black droga pani- powiedział całując ją w rękę.
-Black? Kolejny który uważa że ważna jest tylko czysta
krew-prychnęła.
-Co? Czy nazwisko Black czyni cię władcą?-zapytał trochę
oburzony.
-A co tak nie jest?
-Wyobraź sobie że nie.
-To co tu robisz?
-Nie uważasz że ja też mam prawo do pytań?
-Właśnie już je zadałeś. Tak więc skoro nie jesteś fanem czystej
krwi to co tu robisz?-powiedziała stanowczo zwężając usta w wąską linię jak
profesor McGonnagal i marszcząc nos w dziwny sposób.
-Miały być ładne kuzynki z Francji. I oto jedna piękna
wrzeszczy na mnie-odpowiedział z huncwockim uśmieszkiem.
-Po pierwsze nie jestem Francuską. Po drugie nie lubię jak
ktoś mówi że jestem piękna.
-Każda dziewczyna za taką pochwałę z moich ust mogłaby sobie
rękę uciąć.
-Nie bądź śmieszny-prychnęła –Przecież ty jesteś największym
kretynem jakiego miałam okazję spotkać.
-Dziękuję za komplement-odpowiedział kłaniając się a na jego
twarzy wciąż znajdywał się szeroki uśmiech- A może zdradzisz mi swoje imię?
-Viktoria Steck.
-Chodzisz do hogwartu?
-Chodziłam do Beauxbatons ale zacznę piąty rok w Hogwarcie.
-A może piękna pani coś więcej o sobie opowiesz?- zapytał
szarmańsko.
-Nie mów do mnie piękna bo cię uduszę-zagroziła mu-Mówiłam
że jestem Vicky.
-Pozwalasz mi mówić do ciebie w skrócie… Czyli mnie lubisz
–stwierdził- Albo mnie kochasz.
-Za dużo to ty sobie nie wymyślaj- jej twarz przybrała
groźny wyraz.
-Ale przyznaj że miedzy nami zaiskrzyło…-nie dokończył bo
dostał porządnego kopniaka w nogę-Auu! Za co?
-Za to że myślisz że cię kocham. Za to że mówisz do mnie
piękna… I za to że jesteś kretynem.
-Przepraszam. Ta suknia ci pasuję…-był to kolejny błąd bo
znowu dostał kopniaka- Auaaa! Za co teraz?
-Za to że powiedziałeś że suknia mi pasuję!
-Wszystkich chłopaków bijesz za komplementy!?
-A żebyś wiedział! A szcze…
-To ty jesteś Vicktoria Steck?-rozległ się zimny głos
należący do Regulusa. Chłopak opierał się o próg drzwi z skrzyżowanymi rękami
na piersiach. Jego tajemnicze spojrzenie wędrowało po twarzy Vicktori.
-Tak-odpowiedziała stanowczo.
-Twoja matka prosiła abym ci pokazał rodzinny gobelin.
-Ja ją zaprowadzę-warknął Syriusz w stronę brata.
-Ale…-powiedział zmieszany Regulus.
-Choć Vicky-odparł szarmańsko Łapa.
-Miała pójść ze mną-zaprotestował.
-Czy to moja wina że powiedziałeś mi że podobają ci się jej
nogi- skłamał Syriusz. Wiedział dokładnie że dostanie kopniaka od Vicky.
Dziewczyna obróciła się
do Regulusa zaciskając pięści. Przez chwilę myślał że po prostu odpuści, mylił
się. Zamachnęła ręką i walnęła jego brata w twarz. Chłopak zakrył sobie nos z
którego leciała krew. Vicky stała z groźnym spojrzeniem.
-Jeszcze raz to usłyszę to cię powieszę!-krzyknęła.
-Chcesz zobaczyć ten gobelin?-zapytał niepewnie Syriusz.
-Nie za bardzo-mruknęła- Do zobaczenia w Hogwarcie!- dodała
i pobiegła w stronę salonu.
Łapa patrzył chwilę w miejsce które zniknęła Dopiero po
chwili ocknął się jakby był w transie. Szybko ruszył w stronę swojego pokoju. Przebrał
się w T-shirt i dżinsy. Zmienił też eleganckie buty na wytarte adidasy. Z
głośnym hukiem zniósł kufer po schodach. Wrócił do kuchni gdzie przy stole
siedziało kilka osób zajętych rozmową. Podszedł do kominka i zaczął szperać w
kredensie który stał obok. Kilka osób zwróciło na niego. Po chwili zobaczył
panią Black idącą w jego stronę.
-A ty dokąd?!- zapytała.
-Do Anfromedy-odpowiedział obojętnie i znalazł w szafce
proszek Fiuu.
-To zdrajca krwi!-oburzył się Regulus który stał za swoją
matką.
-No i co z tego-burknął i włożył kufer do kominka – A nosek
cię już nie boli?-zapytał z udawaną litością na co brat obrzucił go morderczym
spojrzeniem.
-Co ty sobie wyobrażasz? - oznajmiła pani Black.
-Duuuuuużo. Może wrócę na następne wakacje -wszedł do
kominka i zobaczył Vicktorię, uśmiechnął się do niej a po chwili wirował już w
zielonych płomieniach.
Upadł na podłogę w
małej kuchni. Na ścianach wisiały zdjęcia i obrazki. Szafki wyglądały na bardzo
stare. Ledwo się zamykały ponieważ w środku znajdowało się wiele naczyń i
książek. Na środku stała trzyletnia dziewczynka w drobnych loczkach w
niebieskim kolorze. Obejmowała wielki słoik z świerszczami. Obok niej stała
kobieta w ciemnych włosach i oczach.
-Mamo ziostaw wiesz
ile je łopałam a tym riazem mi…-przerwała gdy zobaczyła Łapę który wypadła z
kominka- Siriusz!
-Witam panie-powiedział wstając i wytrzepując koszulkę z
popiołu. Chciał do nich podejść ale zaraz spadła twarzą na podłogę –Auaaa!
-Nic ci nie jest?-zapytała Anfromeda – Nimfadora mówiłam ci
żeby schowałaś tą miotłę!
-Mamo tylko nie Nimfadora!-krzyknęła dziewczynka.
-Dlaczego? To takie ładne imię!-powiedział Syriusz
sarkastycznie kiedy dziewczynka oparła swoją miotłę o ścianę.
-Niprawda!
Nagle do kuchni wszedł grubszy jasnowłosy mężczyzna. Nazywał
się Ted Tonks.
-Witaj Syriuszu!-przywitał go ciepło uściskąjąc jego dłoń.
-Dora znowu wyłapała świerszcze-poskarżyła się mężowi
Anfromeda.
-Dobrze. Syriuszu będziesz spał w salonie na kanapie. Córeczko
do łóżka-wyszła z kuchni z swoim mężem. Dora też zmierzała do wyjścia gdy Łapa
ją zatrzymał.
-Dasz mi te świerszcze za dwie tabliczki czekolady?-zapytał
cicho.
-Dwie tabliczki czokolady, paczkę czokoladowych żab i trzy
cukrowe lizaki-postawiła swój warunek.
-Chcesz żebym zbankrutował?
-To sobie je sam łap!
-Dobra niech ci będzie… ale złapiesz jeszcze tuzin.
Jak podoba wam się postać Vicktorii?
Uwierzysz, kochana? W piątek skomentowałam kilka twoich postów, ale dzisiaj wchodzę i nie widzę ani jednego. Jak to się stało? Nie mam pojęcia. To chyba magia piątku 13-nastego. Okej, to piszemy od początku...
OdpowiedzUsuń1. Nie wiem czy to celowy zabieg, ale odnoszę wrażenie, że każdy twój rozdział będzie o kimś opowiadać. Na przykład rozdział pierwszy skupiał się na Lily i opisywany był "jej oczami", a ten, jest opisywany "oczami Syriusza". Jest on moją ulubioną postacią w HP więc fajnie było sobie o nim co nieco poczytać ;> Ale po kolei:
- mam wrażenie, że między nim a Vicky zaiskrzy. To byłoby fajne, bo zrozumiałby cały ból Jamesa, gdy jest się olewanym przez ukochaną dziewczynę. Mam nadzieję, że będzie za nią latał ;>. Bez przesady, oczywiście, latanie jest domeną Jamesa, a Syriusz ma na to za dużo dumy, ale fajnie byłoby oglądać jego relację z kimś, kto nie ma zamiaru mu ulegnąć :D.
-fajnie opisujesz jego relacje z rodziną- praktycznie byl on wychowywany przez Potterów, a rodzinka nie miała o nim wygórowanego mniemania. Na wielu blogach autorzy zapominają opisywać relacje bohaterów sprzed akcji, zakładając, że wszyscy je znają. Mają po części rację, ale przecież sama świadomość, że się o czymś wie i jest sie do prozdu nawet przez Huncwotami znacznie umila czytanie :D. Boże, jakie bezsensowne zdanie :D.
2. Vicky. Bardzo, bardzo przypadła mi do gustu. Uwielbiam dziewczyny z ognistym charakterem, dlatego właśnie tak zachwyciłam się twoją Lily- cały czas mam przed oczami tę scenę z lodem ;>. Na pewno bardzo ona namiesza w Hogwarcie, dlatego zabieram się już za następną notkę (żeby ją skomentować, bo tam też mi wcięło komentarz :D)
Pozdrawiam :*
Victoria to moim skromnym zdaniem osóbka ciekawa, szkoda tylko, że nie może być sarkastyczna, wredna a przy tym zabawna ;) Fajny blog.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco Amelia