niedziela, 1 grudnia 2013

3. Latające ciasteczka i pasztet

Rozdziały cały czas wychodzą mi krótkie :( Postaram się to poprawić. No to teraz zapraszam na kolejny rozdział. Czy możecie zostawić komentarz żebym wiedziała dla kogo pisze?

Ciemno włosy chłopak z orzechowymi oczami biegł prosto w barierkę miedzy peronem dziewięć i dziesięć. Jego włosy przez szybkość wydawały się jeszcze bardziej rozczochrane niż zwykle. Nie rozległ się dźwięk przewracanego wózka. Chłopak po prostu zniknął.
 James Potter znalazł się na peronie dziewięć i trzy czwarte. Było tam wiele osób żegnających się z rodzicami. Jakiś mały chłopczyk płakał a nad nim stała pochylona ruda osóbka a zielonych jak szmaragdy oczach. Już ruszał w jej stronę kiedy…
BUUM!
Ktoś wjechał w jego wózek. Spadł z wielkim hukiem na beton. Usłyszał śmiech przypominający szczekanie psa. Włożył okulary które podczas upadku zsunęły mu się z nosa.
-Łapo! Ty kretynie! –warknął z stronę swojego przyjaciela duszącego się ze śmiechu-Musiałeś?!
-Dobra nie marudź już! Trzeba znaleźć Lunatyka i Glizdka.
-To mi pomórz!
-Jak będziesz taki niezdarny to cię ten Rudzielec nigdy nie zechce- powiedział patrząc się na przyjaciela który sam postawił kufer z powrotem na wózek.
  Ruszyli razem w stronę pociągu a James cały czas przeklinał pod nosem, wnieśli swoje kufry i z łatwością odnaleźli przyjaciół którzy zajęli przedział. Remus wyglądał jeszcze gorzej niż kiedy go ostatnio widzieli. Policzki zapadły się jeszcze bardziej a oczy były opuchniętę jakby nie stał prze tydzień. Podejrzewali że to skutek pełni która była dwa dni wcześniej. Peter wyglądał jak zwykle-grubo. Wydawało się że przytył, opalony był na ciemny brąz. Zagrali kilka razy eksprolującego durnia i wymienili się przeżyciami z wakacji.
-Dobra. Choć znaleźć nasze znajome Gryfonki-zaproponował Syriusz Jamesowi i obaj wyszli z przedziału.
 Wagon dalej siedziały poszukiwane przez chłopców dziewczyny. Była tam Lily w towarzystwie swoich przyjaciółek. Jedną z nich była Samantcha Magnifer. Była ładną dziewczyną średniego wzrostu. Miała blond włosy ułożone w drobne loczki które rozchodziły się na boki. Oczy były koloru piwnego, uroku dodawały jej równe białe zęby . Obok Rudej siedziała Alicja Parclawd. Miała brązowe oczy i czarne włosy do ramion. Była bardzo szczupła i wysoka. Była tam jeszcze jedna dziewczyna. Proste ciemnoblond włosy sięgały pępka. W brwi tkwiły dwa srebne kolczyki, dziecinne niebieskie oczy zwrócone były w stronę chłopców wchodzących do przedziału. Ubrana była w męski T-shirt z reprezentacją Anglii, na nogach miała czerwone trampki. Łapa ledwo rozpoznał w niej…
-Viktoria?
-Nie! Merlin!-powiedziała sarkastycznie.
-To wy się znacie?-zapytała Alicja.
-Tak-odpowiedzieli równocześnie Syriusz i Vicktoria.
-James Potter, piękna pani- powiedział Rogacz całując rękę nowo poznanej dziewczyny.
-Nie mów do mnie piękna-ostrzegła go.
-Zazwyczaj bije chłopców za komplementy- oznajmił Łapa.
-A no właśnie Potter…  ktoś ci pozwolił tu wejść?-warknęła Lily.
-Och Evans nie denerwuj się tak. Złość piękności szkodzi-powiedział James.
-To pewnie często się złościsz?-zapytała złośliwie Samatcha Rogacza. Po chwili wszyscy ryknęli śmiechem.
-Dobra, dobra. A teraz wynocha!- odezwała się ponownie Ruda do chłopców pokazując im drzwi.
-Mam pytanie- zatrzymał się Rogacz w drzwiach.
-Nie!-krzyknęła.
-Ale chciałem zapytać czy się ze mną umówisz. Umówisz się?
-Tym bardziej nie! Wynocha!
 Do wielkiej sali zaczęło napływać coraz więcej uczniów. Większość z nich narzekała na burczenie w brzuchu, wśród nich byli Huncwoci. Na środku stali przerażeni pierwszoroczni, było tam też wiele starszych osób które przeszły z akademii Beauxbatons do Hogwartu. Przy stole nauczycielskim znajdowali się wszyscy profesorzy prócz McGonnagal która stała przed stołkiem na którym była tiara przydziału.
-Witajcie wszyscy!-rozległ się głos profesora Albusa Dumbledora ubranego w fioletową szatę czarodzieja na którą spływała długa, srebna broda, znad okularów połówek patrzyły na uczniów niebieskie oczy podobne do oczów Vicky.
- Tak więc znowu powróciliście kształtować i rozszerzać swoją wiedzę magiczną. Powitajmy nowych uczniów którzy po raz pierwszy zagoszczą w progach Hogwartu. W tym roku mamy zaszczyt powitać młodzież z Francji. Nie będę was zanudzać. Proszę o rozpoczęcie ceremonii przydziału.
  Profesor McGonnagal po kolei wywoływała nazwiska a uczniowie zakładali tiarę przydziału która przydzielała ich do jednego z czterech domów. Huncwoci cały czas jęczeli że są głodni i dopiero zwrócili uwagę kiedy nauczycielka wykrzyknęła:
-Vicktoria Steck!
Dziewczyna pewnie ruszyła w stronę tiary i nałożyła ją na głowę tak że prawie zasłaniała jej oczy, po dłuższym zastanowieniu tiara krzyknęła:
-Gryffindor!
Vicky w podskokach ruszyła do stołu Gryffonów i zajęła miejsce obok Alicji która karciła Hunwotów którzy wciąż jęczeli że są głodni. Łącznie dom Godryka Gryffindora zebrał trzydziestu uczniów.
-Więc skoro wszyscy zostaliście przydzieleni –rozległ się znowu głos dyrektora- Pragnę ogłosić jeszcze kilka rzeczy. Wstęp do lasu pierwszorocznym jest absolutnie niedozwolony. Pan Filch kazał przypomnieć żeby nie używać czarów podczas przerw. Lista zakazanych przedmiotów znacznie się poszerzyła. Nabory do drużyn qudittcha będą na tablicy ogłoszeń domów. No to teraz… Wsuwajcie.
  Na stołach natychmiast pojawiły się potrawy. Wszyscy z uśmiechami na twarzach zaczęli nabierać sobie potraw z złotych półmisków. Huncwoci opychali się pieczonymi ziemniakami tak jakby nie jedli od miesiąca.
-Jak ty możesz tyle jeść?-zapytała Lily patrząc jak James wsuwa trzeciego kotleta.
-Martwisz się o mnie?-wydusił kiedy już przełknął jedzenie.
-Chyba śnisz.
-A martwiłabyś się kiedy z przeżarcia leżał bym w skrzydle szpitalnym?
-Cicho bądź Potter-warknęła.
-Evans no…
-Nie mów do mnie Evans.
-Lilka?-zapytał.
-Przytkaj się już!
-Jak mam do ciebie mówić?
-Może po imieniu! A teraz bądź cicho.
-Nie tak ostro.
-Albo się przytkasz… albo…
-Albo co Lilka?-zapytał złośliwie.
PLASK!
Lily wrzuciła Jamesowi na głowę talerz spaghetti. Zaczął wycierać z oczy rękawami szat sos pomidorowy i makaron. Ruda jednak patrzyła na niego cała czerwona na twarzy ze złości a ten zaczął przeklinać pod nosem. Wszyscy zaczęli śmiać się z Rogacza pokazując go sobie palcami. Profesor McGonnagal już szła w ich stronę. Syriusz stanął nagle na stół i zaczął wszystkich obrzucać truskawkowym tortem.
-Bitwa na żarcie!-krzyknął.
Podziałało. Cały stół Gryfindoru zaczął się rzucać w każdego jedzeniem. Po chwili wojna ogarnęła całą salę. Lily samotnie walczyła z Peterem. Samatcha, Łapa i Vicktoria postanowili walczyć przeciwko sobie. James wraz z Alicją i Remusem zaczęli rzucać potrawami w byle kogo. Nauczyciele latali po wielkiej sali chcąc uspokoić uczniów. Nauczyciel eliksirów oberwał duszonym ziemniakami w głowę a  obrony przed czarną magią wleciał w półmisek z makaronem.Profesor Dumbledore za pomocą rożdżki tworzył kule pasztetu i rzucał w kogo popadnie. Nagle rozległ się przeraźliwy pisk, wszyscy uczniowie złapali się za uszy.
-Cisza!-krzyknęła profesor McGonnagal odrywając usta od srebnego gwizdka przypominała bombę która miała natychmiast eksplodować- Macie pewność że ukaże was porządnym wypracowaniem! A teraz iść się umyć i do łózek! Jak kogoś zobaczę w ciągu pięciu minut że nie jest w swoim dormitorium dostanie szlaban i minus pięćdziesiąt punktów dla swojego domu!
Uczniowie przeklinając pod nosem powoli wychodzili w wielkiej sali. Wszyscy mieli na włosach i szatach jedzenie. Huncwoci naśmiewali się z siebie nawzajem ale umilkli gdy usłyszeli krzyki.

-Albusie takiej postawy się po tobie nie spodziewałam!-rozległ się głos Profesor McGonnagal- Żeby pomagać uczniom w tak karygodnym czynie!



3 komentarze:

  1. Wizja Dumbledor'a rzucającego pasztetem rozbawiła mnie do rozpuku ;p
    Znam kanon, ale para George - Luna, bardziej mi odpowiada :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahahahhahahahahhahaha Dumble jest świetny, po prostu świetny :D. Gdyby u nas był taki dyro... Masakra.
    Rozdzialik trochę dłuższy niż zwykle i to na plus. Jak zauważyłam wcześniej, tak jakby co rozdział ktoś inny jest "główną postacią" i to jego oczami wszystko jest prowadzone. Tym razem był James.
    Ogólnie cieszę się, ze Vicky trafiła do Gryffindoru. Pasowała tam :D.
    Sam boska- ta jej riposta do Jamesa- cud, miód.
    A twoja Lily cały czas ognista jak jej włosy :D. Najpierw numer z lodami teraz to spaghetti ;>. Chyba Jamie ma na nią negatywny wpływ :D.
    Lecę czytać dalej!
    PS. Przepraszam za słaby komentarz, ale pisałam na szybko, bo już lecieć muszę :*
    Weny :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Bitwa na jedzenie? Genialne. :D
    Dumbledore jest najlepszy. :3

    OdpowiedzUsuń