Jeśli to czytasz zostaw komentarz, żebym wiedziała dla kogo pisze
-Mamy najlepszy skład od lat- oznajmiła
Nathalie w szatni- W tym roku musimy zdobyć puchar!
Dziś miał się odbyć pierwszy mecz quiditcha w sezonie
Gryffindor kontra Slytherin. Cała drużyna w szkarłatnych szatach wyszła na
boisko.
-Powitajmy drużynę
Gryfonów- rozległ się głos Gilderoya Lockharta który był komentatorem-
Ścigającymi są Magnifer, Shacklebolt i Longbottom! Szukający to Potter a
pałkarze to Falcon i Black! Obrońcą została pierwsza od wieków dziewczyna!
Steck!
Znów rozległy się
wiwaty a cała drużyna ruszyła w stronę przeciwników którzy stali na środku
boiska. Nathalie i Jack Perran podali sobie ręcę.
-Na mój sygnał- krzyknęła pani Hooch a po chwili rozległ się
gwizd.
Czternaście osób wzbiło się w powietrze.
-Kafla przejmuję Carrow! Podaje do panny Carrow!-komentował
Lockhart- Black walnął ją tłuczkiem! Kafla ma Magnifer… podaję do Kinsleya Shacklebolta!...
rzuca… GOL!
Widownia zaczęła ponownie wiwatować.
-Carrow podaje do Macnaira!.. Jest już obok bramek!...
Szczela… OBRONIŁA!
James samotnie latał wokół boiska za poszukiwaniem znicza.
Minęła już dwudziesta minuta meczu a Gryffonii prowadzili zero do stu
dwudziestu. Po chwili usłyszał Krzyk Kingsleya.
-Potter!- ciemno skóry chłopak podający kafla do Samantchy i
pokazał na bramki Ślizgonów gdzie była mała złota piłeczka.
Rogacz szybko ruszył w tamta stronę. Czuł że ktoś za nim
leci. Nie miał czasu żeby się odwrócić ale był pewny że to Regulus Black-
szukający. Znicz frunął w stronę pętli Gryfonów. James przyśpieszył i złapał
znicza prawie wlatując na słupek.
-Potter ma znicz!- krzyknął Komentator- Gryffindor zwycięża
zero do dwustu siedemdziesięciu!
Rogacz latał nad widownią pokazując złotego znicza który
trzepotał skrzydełkami.
- Impreza w pokoju wspólny!- wrzasnął Łapa w stronę
Gryffonów.
Impreza którą zorganizowali Huncwoci była jedną z
największych. Na stołach leżały góry przysmaków i piwa kremowego. Lily wątpiła
czy jakiś Gryffon nie przebywa teraz w pokoju wspólnym. Jednak po dłuższym
obserwowania ni zauważyła swojej przyjaciółki – Alicji.
Kolejny miesiąc minął
Huncwotom na odrabianiu szlabanów i nauce. Musieli trochę ograniczyć swoje
psoty bo Nathalia zdecydowała się na treningi pięć razy w tygodniu. Nauki było
coraz więcej więc musieli długo siedzieć nad książkami. Remus sądził że był to
dla Lily najpiękniejszy okres w jej życiu bo James nie miał czasu na pytanie ,,
Evans umówisz się ze mną?’’. Vicktoria przez ten czas kłóciła się prawie
codziennie z Huncwotami ale zazwyczaj po pięciu minutach się pogodzili.
Samantchę i Rudą denerwowało trochę że koleżanka zadaje się największymi
szkolnymi rozrabiakami ,czasami pomagała im w przygotowaniu kawałów ale do tej
pory nie dostała ani jednego szlabanu. Jednak kiedy dziewczyny kłóciły się z
Huncwotami zawsze stawała po stronie Lily i Samantchy. Alicja często znikała
gdzieś a przyjaciółkom tłumaczyła się że się uczy. Vicktoria już w pierwszych
dniach szkoły usłyszała kilkanaście pytań od chłopców o randkę. Nigdy jeszcze
nie zgodziła się na prośbę któregoś z nich. Gilderoy Lockhart który przez cały
dzień chodził za nią i prosił o spotkanie skończył z złamanym nosem w skrzydle
szpitalnym.
Lily siedziała
samotnie przy jednym stoliku w dormitorium Gryfonów. Pisała długie wypracowanie
dla profesora Binnsa. Nie zdziwiła się za bardzo gdy do pokoju wpadli Huncwoci
z Vicktorią rycząc ze śmiechu. Zauważyła jak większość dziewczyn zaczyna się
wpatrywać w Jamesa i Syriusza jakby byli najcenniejszym złotem, co chwilę
rzucały tez wciekłe spojrzenia na pannę Steck. Nie zdziwiła się za bardzo gdy
Rogacz usiadł obok niej.
-Evans w kolejną sobotę jest wypad do Hogsmege- oznajmił jej
a ona już wiedziała o co mu chodzi- Może pójdzi…
-Nie-powiedziała szybko nie podnosząc głowy znad pergaminu
żeby nie napotkać spojrzenia chłopaka.
-Znając życie się nie zgodziła- burknęła Vicktoria siadając
na przeciwko ich- Lily to pewnie idziemy razem?
-Nic z tego- odpowiedziała jej- Ja z Alicją i Samantchą
wracamy do domów na Święta.
-To dlatego nie chciałaś ze mną iść- stwierdził James.
-Nie idę z tobą z braku chęci- skłamał Ruda.
-Chyba jesteśmy jedynymi osobami którzy zostają na Święta w
Hogwarcie- powiedziała Vicky.
-Łapa też zostaje- oznajmił James- Za bardzo mu się nie
dziwię…
-A ty dlaczego nie wracasz?-zapytała Lily.
-Rodzice jadą do mojego wujka. Za bardzo za nim nie
przepadam- tu skrzywił się lekko po czym dodał- A co cię tak to interesuję?
Ruda nie odpowiedziała tylko pochyliła się nad pergaminem i
zaczęła bazgrać kolejne zdania troszeczkę zarumieniona.
-To idziemy razem?- zapytał James Vicky specjalnie głośniej
aby Lily zwróciła uwagę.
-Dobra - odparła obojętnie- pomożesz mi z Syriuszem wybrać
prezent dla Glizdka i Remusa.
-Glizdkowi wystarczy pięć tabliczek czekolady- mruknął i
zwrócił się do Rudej- Po co to piszesz to dopiero na czwartek?
-Na jutro- powiedziała szybko.
James i Vicktoria wymienili zaniepokojone po czym razem
krzyknęli w stronę pozostałych Huncwotów.
-Luniek! Masz wypracowanie?
Mała grupka uczniów
zebrała się na dziedzińcu czekając na wyjście do Hogsmege. Woźny Filch
przyglądał się liście i głaskając swojego kociaka. Vicktoria stała oparta o
ścianę razem z Syriuszem i Jamesem. Jakieś dziewczyny wysyłały dwóm Huncwotom
zalotne spojrzenia a oni co chwilę puszczali im oczko.
-Ale wy durni jesteście- mruknęła Vicktoria- Jak chcecie je
poderwać to idzie tam. Z tego mrugania wam gały wypadną.
-Przecież umówiliśmy się z tobą a nie z nimi- powiedział
Łapa.
Panna Steck popatrzyła na niego zdziwiona bo jeszcze nigdy
nie widziała żeby ten oparł się pokusie podrywania jakiś ładnych dziewczyn.
Filch przepuścił ich w końcu przez wyjście z zamku i ruszyli
do Hogsmege. W wiosce znajdowało się dużo ogłoszeń z poszukiwanymi
przestępcami. Ruszyli do sklepu Zonka żeby uzupełnić zapasy łajnobomb. W
Miodowym Królestwie Syriusz kupił tyle słodyczy że jedna z jego kieszeń pękła
od ilości cukierków. Vicktoria naprawiła to jednym machnięciem różdżki. Ruszyli
do Trzech mioteł zajmując stolik pod oknem. W barze też znajdowało się dużo
plakatów z poszukiwanymi mordercami.
-Coś podać?-zapytała barmanka.
-Trzy piwa kremowe- powiedziała Vicky po czym zwróciła się
do Łapy- Płacisz za mnie.
-Dlaczego?- oburzył się chłopak.
-Założyliśmy się o to kto będzie obrońcą- popatrzyła się na
Jamesa który wciąż wpatrywał się z plakat z jakąś kobietą która też była
poszukiwana.
Kobieta z plakatu miała czarne oczy jak Łapa, zasłonione
wachlarzem długich rzęs. Ciemne długie włosy były ułożone grube loki.
-To Bellatrix- mruknął Syriusz- Mam nadzieje że resztę
swojego życia spędzi w Azkabanie.
-Tego to się sama domyśliłam- powiedziała Vicky i
przeczytała -,, Bellatrix Lestrange podejrzana o popełnienie trzech morderstw i
o przynależenie do śmierciożerców. Nagroda za dostarczenie do Ministerstwa
Maggi: sto galeonów’’.
-Jednak za niego wyszła- oburzył się Łapa.
-Czy tylko ja nie wiem o co chodzi?-zapytała dziewczyna z nutką
pretensji.
-Powiem ci- powiedział i nachylił się do niej aby powiedzieć
jej coś na ucho. Zamiast wyszeptania jej odpowiedzi cmoknął ja delikatnie w
policzek.
-Syriusz!- krzyknęła i wytarła policzek rękawiczką- Ale ty
durny jesteś- obróciła się w stronę dziewczyn które wpatrywały się w dwójkę
Huncwotów. Teraz obrzuciły ją morderczymi spojrzeniami całe czerwone na twarzy
ze złości.
Rogacz i Łapa ryczeli ze śmiechu.
- Jeszcze jeden taki wybryk i nie dostaniecie ode mnie prezentu
na święta- ostrzegła ich i popatrzyła się na chwilę na dziewczyny na drugim
końcu baru- Czy one muszą na nas patrzeć?
-Jesteśmy tacy pięknie więc nie odrywają od nas wzroku-
odparł James mierzwiąc włosy.
-Ty lepiej nie trać czasu na nie- westchnęła- Tylko na Lily.
-Przecież i tak się z nim nie umówi- wtrącił się Syriusz.
-Jeśli cały czas będzie pytał się ,, Evans umówisz się że
mną?’’ to wątpię czy kiedykolwiek do tego dojdzie- mruknęła po czym dodała-
Gdyby jakaś dziewczyna podeszła do ciebie i zapytała się ,, Potter umówisz się ze
mną?’’ to byś się zgodził.
-No oczywiście że nie- prychnął- Chociaż wszystkie inne by
się zgodziły.
Vicktoria popatrzyła na niego z politowaniem i kontynuowała.
-Jeśli chcesz być z Lily ona nie może być dla ciebie taka
jak wszystkie. Ona musi być dla ciebie wyjątkowa.
-Weź zrozum kobiety- mruknął Łapa i razem z przyjacielem
ryknęli śmiechem.
-Jeszcze będziesz żałować że mnie nie posłuchałeś- ostrzegła
go.
-Mówi to dziewczyna prze która Lockchart ma złamany nos-
powiedział Rogacz.
-Nie musiał za mną łazić cały dzień!- oburzyła się- I wcale
tego nie żałuję. Idą wasze fanki…- mruknęła.
Rzeczywiście. Trójka krukonek zmierzało w ich stronę.
- Cz-ześc- wyjąkała jedna z nich- Naz-zywam się Maddy Dake…
-Chcieliśmy zapytać czy przysiądziecie się do nas?-
dokończyła inna.
-Przepraszam panie- powiedział szarmańsko James- Ale właśnie
wychodzimy. Może innym razem.
Wypili do końca piwo kremowe. Huncwoci poszli zapłacić a
Vicky czekała ubrana na nich przed barem.
-Super- warknęła w ich stronę- Gdzie teraz pójdziemy?
-Zawsze mamy jakieś rozwiązanie- oznajmił dumnie Syriusz-
Zaraz wrócę.
Łapa pobiegł na drugi koniec ulicy znikając w jednej z
uliczek. Po chwili wrócił trzymając coś pod kurtką.
-Choćcie bo nas ktoś zauważy- powiedział i ruszyli za nim.
Dotarli do wrzeszczącej chaty po czym skierowali się do
miejsca gdzie rosło kilka drzew. Usiedli na pniu jednego z nich. Syriusz
wyciągnął z pod kurtki butelkę ognistej whiskey.
-Skąd to masz?- zapytała Vicky z podziwem po czym dodała-
Daj łyka. Jest pyszna.
-Czyli ty już piłaś?- zdziwił się Rogacz.
-Raz moja macocha zapomniała zabezpieczyć barek zaklęciem-
odpowiedziała szybko.
-A już myślałem że będzie się na nas darła- powiedział Łapa
biorąc jednego łyka ognistej i podał ją Vicky.
-Nie mówcie nic Lily bo nas zabiję- ostrzegła ich i wypiła
jednym duszkiem sporą ilość napoju.
Minęło już pół godziny a trójka Gryffonów wypiła już pół
butelki ognistej whiskey. Dopiero teraz zaczęło im się kręcić w głowach więc
schowali butelkę do plecaka Vicktorii. Większość uczniów już opuściła Hogsmeage
więc uniknęli ciekawskich spojrzeń. Kiedy dotarli do zamku myśleli że dalszą
drogę pokonają bez problemu. Mylili się, wpadli na profesor McGonnagal.
-Dzień dobry… hik!-czknął Łapa.
Nauczycielka zmierzyła ich groźnym spojrzeniem.
-Czy wy jesteście pijani?!- krzyknęła Minerwa.
-Nie- odparł James ale widząc minę nauczycielki wiedział że
jej nie przekonał.
-Cała trójka ma szlaban! I na pewno porozmawiam o tym z
dyrektorem! Jesteście dopiero w piątej klasie! I jeszcze przychodzić w takim
stanie do szkoły!
-Możemy iść przenocować do Hogsmeage- zaproponowała
Vicktoria.
-Panno Steck! Po pani się tego nie spodziewałam! Szlaban
będzie najbardziej surowy! Żeby w tym wieku!
Mój George, nie ma dzieci. Jest sam. Na wskutek swoich przeżyć zmienil się też jego charakter choć nie brak mu będzie dawnej pomysłowości, wszystko w swoim czasie.
OdpowiedzUsuńUpić się i iść na lekcje tak, to jest w stylu Huncwotów, ciekawe jakie konsekwencje zostaną od nich wyciągnięte, za ten wyczyn :)
Pozdrawiam G.
Fajny blog ;p Serio, pisz dalej! I dziękuje za komentarz na moim blogu.
OdpowiedzUsuńHhahah xD Pijanym iść na lekcje? Totalnie w ich stylu! :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie ;>
Aleksja
Oni nie poszli na lekcje tylko jak wracali wpadli na McGonnagal :)
UsuńHej :*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie zostawiłam komentarzy w dwóch poprzednich rozdziałach i ogólnie, że tak długo nie komentowałam, ale nie miałam do tego głowy... Przeczytałam je wieeeki temu (chyba jeszcze w 2013 xD) A nie ma nic gorszego niż komentarz z takim poślizgiem. Brak mi czasu na nadrabianie twoich rozdziałów, chociaż zawsze wprawiają mnie w dobry humor :D. Dobra, kończę zrzędzenie. Przechodzę do rozdziału:
Gryfoni rozgromili Ślizgonów tak bardzo, że aż ich szkoda xD. Dwieście siedemdziesiąt do zera... Matko...
Wypad do Hogsmeade- pozytywne skojarzenia. Podoba mi się relacja pomiędzy Viktorią i Huncwotami- dziewczyna jest twarda i niewątpliwie do nich pasuje ;>. Biedny Lockhart- złamany nos... to musiał być dla niego cios. huehue wcale mi go nie żal :D.
No i Lily... znowu odmowa -,-. Trochę żal mi Jamesa, ale póki co jest jeszcze dzieciakiem u cb w opowiadaniu- no w końcu cytując McGonagall "ma DOPIERO piętnaście lat" <333.
Akcja z "pijaczyznami z Gryffindoru" mnie rozgromiła... będzie pierwszy szlaban Vicky ;>. Wgl dziwię się, że tak długo udało jej się tego uniknąć :D.
Zabieram się za dalsze czytanie (może uda mi się jutro ;>).
Weeeny :* Pisz dalej!
Pozdrawiam ;*
hahaha, a sie uśmialam.
OdpowiedzUsuńno, ale zaraz.
połowa im została, więc połowę wypili...w trzy osoby. taką ilościa nie da się upic ;/
Hahaha najlepsi. :>
OdpowiedzUsuńAAA Lili się zarumieniła?
McGonnagal jak zawsze surowa. Jej wykłady są wprost cudowne. :3
Vicky jest świetna, Uwielbiam ją. :d
* Samanthy
OdpowiedzUsuń*Chodźcie
Masz też problemy z problemy z przecinkami. Gdy piszesz jakieś angielskie imię z pamięci nalegam byś sprawdziła czy prawidłowo je zapisałaś. Rozdział niezły ;)
Pozdrawiam gorąco Amelia