Minęły prawie dwa miesiące od rozpoczęcia roku. Uczniowie
piątych i siódmych klas miały szczególnie dużo nauki przez sumy i owumenty.
Większość uczniów swój wolny czas spędzała w bibliotece. Huncwoci pomimo ilości
prac domowych znajdowali czas na psoty, szlabany a w przypadku Jamesa i
Syriusza treningi. Woźny Filch po stracie swojej ukochanej kotki nie odstępował
o krok swojego nowego kociaka – pani Norris. Szkolni psotnicy przekonali się że
zwierzę nie jest wcale takie milusie i słodkie na jakie się wydaję. Nie raz i
dwa przyłapała ich na kawałach i pobiegła po woźnego. Przy odrobinie szczęścia
udawało im się ją zamknąć w zbroi ale zawsze kończyło się to podrapaną twarzą.
Zdążyli już zalać korytarz i kilka razy umieścić Snapa na dachu. Prawie wszyscy
przyznali że jeden z ich najlepszych numerów był ten który wykonali w
wcześniejszym tygodniu prze co zarobili dwu miesięczny szlaban. Obrzucili
trzecie piętro pociskami z farbą prze co ściany były pokryte wszystkimi
kolorami farb. Vicktoria już nie była zła na Syriusza. Pokłócili się jeszcze po
tym jak Łapa dowiedział się że dziewczyna przeprosiła jego brata za swoje
zachowanie.
Dormitorium Gryfindoru było prawie pusto oprócz Huncwotów
którzy odrabiali zadania. Nie mogło to się nazwać nauką bo próbowali po kryjomu
przepisać wypracowanie od Remusa.
-Dasz przepisać chociaż zakończenie?-zapytał Syriusz po czym
ziewnął –Nie rozumiesz że nie damy rady napisać bo…
-Macie galaretkę truskawkową zamiast mózgu- rozległ się głos
Vicktori za nimi.
Dziewczyna miała w rękach wielkie nieduże pudło które
położyła na stoliku a sama rozłożyła się na kanapie.
-Komplement doskonały- mruknął Lunatyk i wrócił do pisania.
-Co to jest?-zaciekawił się James i wziął pudełko zanim
dziewczyna się zorientowała.
-Oddaj!-krzyknęła i ruszyła w stronę chłopaka ale on był
szybszy i już je otworzył.
Coś czarnego szybko wyfrunęło z pudła wypuszczając przy tym
mała falę ognia która prawie dotknęła nosa Rogacza.
-Nie rusza się cudzych rzeczy- warknęła i zawołała w stronę
ciemnego kształtu- Dick!
Tajemnica rzecz sfrunęła na jej dłoń. Dopiero teraz
zauważyli że jest to miniaturka smoka. Miał czarne łuski i wielkie nietoperze
skrzydła. Fioletowe oczy z pionowymi źrenicami jak u kota łypały na ich
groźnie. Wymachiwał w wszystkie strony ostro zakończonym ogonem.
-Uroczy. Prawda?-zapytała patrząc na figurkę jak na
ślicznego szczeniaka.
-Uroczy? Uroczy?!- zdziwił się Łapa- Po co ci ten potwór?
-To nie jest potwór tylko Dick-oznajmiła a James wywrócił
teatralnie oczami.
-Hagrid był by zachwycony- powiedział Peter po czym wziął
dużego eklerka.
-No właśnie Hagrid! Nie odwiedziliśmy go od początku
roku!-przeraził się Rogacz.
-Lunatyk! Na co czekasz?! Idziemy go odwiedzić- krzyknął
Syriusz wyrywając mu pergamin i pióro po czym wrzucił do jego torby.
-Idziesz z nami?-zapytał Peter Vicktori.
-Kto to ten Hagrid?- zaciekawiła się.
-Zobaczysz jeszcze-oznajmił szybko James i pociągnął ją za
rękę w stronę wyjścia.
Wolną ręką włożyła figurkę do kieszeni szaty. Trzymała rękę
Jamesa i biegli z resztą w stronę wyjścia z zamku. Kiedy już wybiegli na
zewnątrz aby poczekać na Petera który już w połowie drogi się zmęczył.
-Dobra puść już Potter bo Lily będzie zazdrosna- powiedziała
i wyrwała swoją dłoń w jego uścisku.
-Przepraszam- uśmiechnął się i dodał- Na serio jest
zazdrosna?
Vicktoria tylko wywróciła teatralnie oczami i na prośbę
Glizdogona nie biegli ale szli przez błonia. Dopiero po chwili zorientowała się
że podążają w stronę chatki na granicy zakazanego lasu. Syriusz mocno zapukał w
wielkie drewniane drzwi i otworzył je wielki człowiek. Nie był on wzrostu
normalnego człowieka. Miał wysokość dziesięciu stóp przez co był około dwa razy
wyższy od Jamesa. Miał kręconą, długą brodę i włosy wyglądające jakby nigdy ich
nie czesał. Z góry patrzyły na nich ciepłe oczy przypominające żuki. Jego
kąciki ust zdecydowanie podniosły się widząc Huncwotów.
-Przypomniało wam się żeby mnie odwiedzić- skarcił ich
wesoło i zaprosił gestem aby weszli do środka.
-To jest Vicktoria- powiedział Łapa kiedy rozsiadł się na
jednym z krzeseł.
-Witaj! Rubeus Hagrid. Gajowy i strażnik kluczy- przywitał
się wesoło i ,,uściskał ‘’ jej dłoń. Tak naprawdę jego wielka ręka objęła całe
przedramię dziewczyny.
-Vicktoria Steck- odpowiedziała wesoło po czym siadła obok
Petera.
Chatka składała się z jednej z izby. Stało tam wielkie łoże
przykryte kołdrą która zszyta była z wielu kawałków różnych materiałów. Nad
paleniskiem wisiał duży zardzewiały kocioł. Z sufitu zwiasały szynki i martwe
bażanty.
Hagrid wyciągnął z szafki duże filiżanki i położył je na
stole.
- Cholibka… Adolf zjadł moje ciastka- powiedział rozpalając
pod kotłem i wskazał na dużego psa z długą blond sierścią który chrapał w
kącie- Będziecie musieli zadowolić się herbatką.
James i Syriusz odetchnęli z ulgą, mieli już duże
doświadczenie w próbowaniu przysmaków Hagrida który usiadł pomiędzy nimi.
-Rozmawiałem z Minerwą –westchnął gajowy- Macie chyba
najdłuższy szlaban w historii…
-Według mnie dwa miesiące to za dużo- podzielił się swoim
zdaniem Rogacz- Kilka zaklęć i usunęła wszystko.
-Należało wam się-odezwała się Vicktoria a Huncwoci posłali
jej wciekłe spojrzenia- I prze to musimy odwołać treningi…
-Zapomniałem zapytać- przerwał jej Hagrid i zwrócił się do
Syriusza- Jesteś w drużynie?
-Yhhmm…-odpowiedział- Ja i Vicky.
-Została obrońcą bo była lepsza od Łapy- dokończył Peter
,wszyscy oprócz Syriusza ryknęli śmiechem.
-Dałem jej szansę- powiedział zmieszany Black- A po drugie
ty wogóle jesteś dziwna.
-Dziwna?- zapytała Vicktoria.
-Jesteś obrońca a przecież wiemy że od wieków żadna
dziewczyna nim nie została. Nie lubisz komplementów a jesteś dziewczyną-
wyliczał Łapa- Uważasz że smoki są urocze a prze…
-A nie są?-przerwał Hagrid jakby go do zdziwiło- Zawsze
chciałem mieć smoka.
-A myślałeś o jakiejś szczególnej rasie?-zaciekawiła się
Vicktoria.
-Proszę cię…-westchnął Syriusz- Kto lubi smoki…
-Gusty nie podlegają dyskusji- warknęła dziewczyna.
-Dobrze mówisz- zgodził się z nią gajowy nalewając do
filiżanek herbaty.
-Jakie w tym roku sprowadziłeś potwory?- zapytał Peter
próbując odepchać Adolfa który lizał go po policzku- Siad!
-Nie wiem o jakich potworach mówisz- zdziwił się Hagrid
biorąc duży łyk herbaty- Mi tam się zawsze podobały Rogonny Szwajcarskie.
-Według mnie Czarne hebryckie są interesujące- popatrzyła na
Syriusz który cały czas dźgał ją łokciem w żebra- Na Merlina! Co ode mnie
chcesz?!
-Cieszę się że znalazłaś z Hagridem wspólny język-
odpowiedział- ale nas za bardzo nie ciekawią smoki.
Vicktoria udała że nie usłyszała Łapy i wyciągnęła z
kieszeni figurkę smoka. Od razu mogło się poznać że gajowego przedmiot
zaciekawił. Smok wleciał na jego wielką dłoń i buchnął małym strumieniem ognia
na jeden z jego palców ale ten nie zwrócił na to uwagi.
-Jaki on uroczy- stwierdził- Prawda?
Kolejne dwie godzinny spędzili na piciu herbaty i
rozmawiając o kolejnych atakach na mugoli o których pisano w Proroku
Codziennym. Dopiero kiedy Remus zauważył że jest już ciemno ruszyli przez
błonia do zamku.
-Dziwię się że Hagrid przez cztery miesiące nie sprowadził
jakiegoś potwora do domu-powiedział Syriusz po czym zaproponował- Może spacer
wokół jeziora?
-Zwariowałeś macie napisać na poniedziałek te wypracowanie
dla McGonnagal!-oburzył się Remus.
-Mamy jeszcze cztery dni! Kupa czasu!- stwierdził James- To
idziemy?
Wszyscy oprócz Lunatyka zgodzili się na spacer a po chwili
również on dołączył do nich. Kiedy doszli na koniec jeziora oparli usiedli pod
drzewem. Huncwoci zaczęli rozmawiać o nowym dowcipie a Viktoria zapatrzyła się
w wielką kupkę liści która leżała obok niej.
-Żyjesz?!-krzyknął jej do ucha Peter.
Nie odpowiedziała tylko wzięła liście do ręki i obsypała
nimi chłopców wybuchając śmiechem. Nie byli jej dłużni bo po chwili nawzajem
obsypywali się jesiennym liściami. Kiedy już wszyscy się zmęczyli ruszyli w
stronę zamku z liściami w włosach i z wypiekami na twarzy. Przy wejściu
natknęli się na grupę puchonek które jak zwykle zaczęły chichotać na widok
czwórki huncwotów. Syriusz nagle objął ramieniem Vicktorię na co dziewczyny
obrzuciły ją morderczym spojrzeniem. Kiedy już znikli im z oczu, natychmiast
odepchnęła jego rękę.
-Możesz trzymać łapska przy sobie-warknęła.
-Co ja znowu zrobiłem?-zdziwił się Łapa.
Vicktoria tylko prychnęła i szybkim krokiem ruszyła w stronę
dormitorium. W jej sypialni nie było nikogo więc zaczęła odrabiać prace domowe.
Lily siedziała obok Samantchy i Syriusza jedząc kolację.
Zdziwiła się trochę gdy na kolacji nie zobaczyła Vicktorii. W pewnej chwili do
Łapy podeszła jakaś puchonka która zapytała.
-Chciałam się zapytać czy nie pójdziesz ze mną do Hogsmeage
w przyszłą sobotę?- palnęła i oblała się szkarłatnym rumieńcem- Ale słyszałam
że chodzisz z Vicktorią Steck więc nie chce się narzucać.
Lily i Samantcha prawie wypluły szokowane to co miały w
ustach. Większość najbliżej siedzących uczniów też zrobiła to samo.
-Przykro mi ale to moja dziewczyna więc… nie mogę iść z
tobą- powiedział całkiem miło.
-Aha.. to.. yyy… pa…-wyjąkała i wyszła z wielkiej Sali.
Alicja, Lily i Samantcha zarzuciły torby na ramię i pobiegły
w stronę dormitorium. Kiedy weszły do sypialni zobaczyły Vicktorię rozwaloną na
łóżku z książką skrobiącą coś na pergaminie.
-Jesteś z Blackiem?- zapytały wszystkie trzy na raz.
-Skąd to wam przyszło do głowy- powiedziała i zaśmiała się
ale gdy zobaczyła że dziewczyny mówią serio od razu spoważniała- Kto tak
powiedział?!
-Black! Przy kolacji!- odpowiedziała jej Alicja.
-Zabiję go! Co za kretyn! Pożałuje tego!- krzyczała i
wybiegła z sypialni.
Skierowała się do dormitorium chłopców. Z hukiem otworzyła
drzwi. Nie zwróciła uwagi na to że Syriusz i Remus są w samych ręcznikach.
Lunatyk natychmiast schował się za kotary swojego łóżka ona podeszła do Łapy i
zaczęła walić go w jego tors.
-Ty … cholerny… kretynie!-wrzasnęła i za każdym słowem
uderzała go w piersi.
-Ała!- krzyknął i złapał jej ręcę.
Dziewczyna natychmiast wyrwała się i zaczęła się drzeć.
-Ktoś kto wymyśla sobie że jestem jego dziewczynną nie ma
rozumu większego niż sklątka!
-A co miałem powiedzieć tej brzyduli?!
-Odezwał się piękny!
-Co ty sobie myślisz żeby wchodzić tu kiedy się
przebieramy?!
James z Peterem z trudem powstrzymywali śmiech.
-Ale są tego plusy- uświadomił jej Syriusz- Wszyscy będą ci
zazdrościć że ze mną jesteś!
PLASK!
Łapa zachwiał się niebezpiecznie po tym ja Vicktoria
uderzyła go w policzek.
-Nie odzywaj się do mnie!-krzyknęła i wybiegła w pokoju.
Syriusz rozcierał lewy policzek a Remus który dopiero teraz
wyszedł za kotar swojego łóżka śmiał się razem z Jamesem i Peterem.
- Co was tak bawi?- warknął Łapa.
-Tyle lat podrywania dziewczyn a ty jeszcze się nie
nauczyłeś- westchnął Rogacz- Mógłbym już sto razy powiedzieć jakiejś
dziewczynie że chodzę z Lily. Jak myślisz dlaczego tego nie powiedziałem?
-Mówi to ktoś kogo dziewczyna obrzuciła kluskami- burknął
Syriusz na co James wyszczerzył do jego zęby- Dobra…- westchnął i wszedł do
łazienki.
-Dlaczego cię nie było na kolacji?-zapytała Lily Vicktorię
rozczesując włosy.
-Nie byłam głodna- burknęła.
-Bo zaczynam podejrzewać że naprawdę chodzisz z Blackiem-
wtrąciła się Alicja.
-Nie żartuj- powiedziała i rzuciła się na łóżko- Byłam z
nimi u Hagrida a potem na spacerze i…
-Zwariowałaś?!- zerwała się Ruda.
-O co chodzi?-westchnęła Vicky- Przecież się z nimi nie
umawiam.
-Ale się z nimi zadajesz!- krzyknęła Lily.
-Ojej…-westchnęła marszcząc nos tak samo jak podczas
pierwszej kłótni z Syriuszem- Są zabawni. Traktuję ich jak kumpli.
-Ale…-zaczęła Ruda.
-Nie przesadzaj przecież nie całuję się z każdym z nim po
kolei- uświadomiła jej Alicja.
-Petera to bym szczególnie całowała- powiedziała sarkastycznie
panna Steck i ryknęły śmiechem.
-Ja mówię poważnie-oburzyła się Lily która się nie
roześmiała.
-Dlaczego się drzecie?- zapytała Samantcha która wyszła z
łazienki.
Genialne jest to opowiadanie! Naprawde! Przeczytałam setki opowiadań o tej tematyce. Jednak twoje ma w sobie to coś. Opowiadania dodajesz też dosyć często. Jest to fajne ponieważ nie trzeba tak długo czekać na nowy rozdział. Czekam aż bardziej rozwiniesz wątek Jamesa i Lily. Fajnie by było jakbyś dodała do swojego opowiadania fakt, że Lily gra w Quidditcha. ;3 Pozdrawiaaam. ;3
OdpowiedzUsuń