piątek, 10 stycznia 2014

12. Łowy przed balem

-Szybko!- krzyknął Łapa i razem z Jamesem biegli jak najdalej od miejsca gdzie Snape był przyklejony do ściany.
-Mam nadzieje że Evans się nie dowie- wydyszał Rogacz kiedy znaleźli się piętro niżej.
-Czego się nie dowie?- zapytał ktoś za nimi. Była to Samantcha.
-No że… chcę ją zaprosić na…- zaczął wymyślać.
-Na bal?- zdziwiła się Sam.
-Że co?- zapytali równocześnie Huncwoci.
-Kto jak kto. Ale przywykłam że tacy jak wy wiedzą wszystko co się dzieje w Hogwarcie.
-Oświeć nas- powiedział Łapa.
-No jest bal walentynkowy.
-To idę zaprosić Evans- oznajmił James.
-Nie masz żadnych szans żeby z tobą poszła- warknęła Sam i poszła w przeciwną stronę.
-Tylko którą ja zaproszę?- zastanawiał się głośno Syriusz.
-Może Nathalie?
-Przecież ona ma chłopaka.
-A ta Dake Revenclawtu? Jest nawet ładna.
-Może i ładna a głupia jak Smarkeus.
-A ta jej koleżanka Emelia i Aneta…
-Wyższa niż Hagrid- mruknął- Ty też kogoś szukaj bo znając życie Lily się nie zgodzi.
-Skąd taka pewność?
Łapa tylko wywrócił teatralnie oczmi.
-Hej Liluś- powiedział James kierując się do rudej dziewczyny która odrabiała lekcje przy stoliku-Mam pytanie.
-Mam nadzieje że mądre- mruknęła Ruda.
-Bardzo- wystrzerzył zęby- Chodzi o ten bal no wiesz… No bo jesteś taka ładna mądra no i powinnaś iść również z kimś takim…
-Dobrze zapytam się Remusa czy ze mną pójdzie- powiedziała nie odrywając wzroku od pergaminu.
-Evans no!- oburzył się.
-Mogę ja mu odpowiedzieć?- zapytała przyjaciółki błagalnie Vicky która siedziała naprzeciwko niej. Lily tylko skinęła głową.
-Drogi Jamesie Potterze- zaczęła- Chodzi o to że trzeba było ruszyć szybciej swoje zacne cztery litery bo tu obecna Lilianne Evans została zaproszona już przez kogoś inteligentnego. I się zgodziła.
-Na pewno nie przez Smarkeusa- powiedział na co Ruda obrzuciła go morderczym spojrzeniem.
-Skąd wiesz?- warknęła, James nie miał ochoty opowiadać jej o tym że Snape jest na trzecim piętrze przyklejony do zbroi.
-Mam swoje źródła- szepnął szarmańsko- Kto cię zaprosił?
-Markus Wood- powiedziała szybko.
-Ten co zmieniliśmy mu ręce w kabanosy?!- zdziwił się James- Nie najlepszą partię sobie wybrałaś.
-Pomyślmy- zaczęła Vicky- Przystojny jest. Inteligentny także, więc ma coś czego ci brakuję. No i wie od czego jest imię- swoją wypowiedź skoczyła szerokim uśmiechem.
-Możesz trzymać moją stronę?- zapytał ją Rogacz.
-Jeśli wymądrzejesz- powiedziała- I może wtedy Lily cię zechce.
-Ja tu jestem- warknęła Ruda.
-Dobrze skoro nie chcesz ze mną iść- powiedział James- Może poproszę jakąś ładną blondynkę, albo brunetkę bo te najładniejsze mnie nie chcą.
Lily poczuła że się rumieni.
-Nie obchodzi mnie z kim chcesz iść- syknęła i pozbierała swoje rzeczy, zaraz potem zniknęła w drzwiach do dormitorium.
-Co ona widzi w tym Markusie?- zapytał Rogacz siadając na przed chwilą zwolnione miejsce.
-Nie jest tak arogancki jak ty.
-Czyli twoim zdaniem jestem arogancki?
-Oczywiście że tak. Ale teraz mamy pogadać o czymś innym.
-O czym?- zdziwił się.
-Jeśli coś zrobisz Woodowi żeby Lily nie szła z nim na bal, zostaniesz uduszony- ostrzegła go.
-Skąd ci to przyszło do głowy?- zapytał chociaż w jego głowie rodziło się już tysiąc pomysłów jak pozbyć się Wooda.
-Pamiętaj jak cię już uduszę to będę go nosić nawet na rękach żeby poszedł z nią na bal.
-Oj no!
-Jeśli nic mu nie zrobisz Lily cię może zechce.
-Skąd taki pomysł?- zdziwił się.
-Przez to pokarzesz że masz do niej szacunek. Co zwykle ci się nie udawało.
-Co mu się nie udawało?- zapytał Syriusz który nagle był obok ich stolika.
-Wszystko- odpowiedziała Vicky.
-Stary patrz- Łapa pokazał mu listę długą listę z wypisanymi numerkami od dołu do góry.
Łącznie było 146 numerków, a do każdego z nich dopisane imię i nazwisko.
-Lista najładniejszych dziewczyn od czwartego do siódmego rocznika- wyjaśnił.
-Żałosne- skomentowała Vicky.
-Żałosne? Dzięki temu nie musimy się wysilać w szukaniu partnerki- powiedział Łapa- Plan jest taki, bierzemy tylko od jeden do siedemdziesięciu.
-Dlaczego?- zdziwiła się Vicktoria- Ta Tiana Mustope jest całkiem fajna.
-Tak, ale cała obsypana krostami- powiedział James.
-Okropni jesteście- warknęła.
-Jeden na pewno nie, jest od nas starsza i ma chłopaka- zaczął czytać Rogacz.
-A jak zaprosimy dwójkę to wylądujemy w skrzydle szpitalnym z połamaną czaszką…
-Dlaczego?- zdziwiła się Vicky.
-Bo ty jesteś dwójką.
-Ta lista jest żałosna.
-Yhym- potwierdził od niechcenia James- A trójka jest z Slytherinu…
-Czwórka zajęta…
-Piątka za wysoka…
-Szóstka za głupia….
-Siódemka za wysoka…
-Ósemka za głupia…
Vicky już przy dwudziestce zdenerwowała się i poszła spać.
-Siedemdziesiątka za Slytherinu.
-Dobra stary bierzemy jeszcze kolejną dziesiątkę.
W końcu doszli do setki i tak się niezdecydowali.
-Siedzicie nad tą listą godzinę, może byście odrobili część zadań- powiedział Remus przysiadając się do nich.
-A co ty kogoś znalezłeś?
-Macie jeszcze dwa tygodnie. A wypracowanie macie za trzy dni.
-Lunio daj spokój… -westchnął Syriusz.
-Proszę bardzo. Nie róbcie sobie wypracowań bo na ostatnią chwilę nie dam wam przepisać- ostrzegł ich i poszedł do innego stolika.
-To może jeszcze dwadzieścia- zaproponował James.
-Te bale mnie wykończą- mruknął Łapa i walnął głową o ławkę.
-To weź zaproponuj Vicktori przyjacielską umowę. Pójdziesz z nią na bal i wszyscy będą zadowoleni.
-Zwariowałeś?- zdziwił się- Dlaczego ty z nią nie pójdziesz.
-Bo jest przyjaciółką Lily- uświadomił mu.
-Jeszcze zobaczę kogo zaproszę- powiedział i ziewnął potężnie- Ale najpierw pójdę spać żeby mi się no… umysł odświeżył- mówiąc to założył swoją torbę i poszedł do dormitorium.
-Idziesz ze mną!- rozkazała Vicky.
-Nie w chodzę w to błoto!- krzyknął Syriusz odsuwając się o krok od bagna w którym mieli znaleźć rośliny.
-Mamy to znaleźć razem! Razem mamy szlaban i razem będziemy pracować! Zrozumiałeś?!
-Daj spokój! Nie możemy jej przywołać czarami?
-Nie bo trzeba ją wyciąć w odpowiedni sposób- mówiąc to złapała go za kołnierz i pociągnęła w stronę błota.
-Fuj!- krzyknął kiedy znaleźli się po kostki w mazi.
-Nie bądź taki delikatny.
Szła coraz dalej ciągnąc go za rękaw. Po kilku sekundach błoto sięgało im do kolan.
-No i co teraz?!- zapytał patrząc z odrazą na swoje stopy.
Ku jemu zdziwieniu Vicktoria przykucnęła i zaczęła przyglądać się brudniej tafli.
-To ja sobie poczekam- powiedział patrząc się jak radzi sobie z szukaniem, nie miał największej ochoty zanurzać się dalej.
Vicktoria tylko mruknęła coś o jego lenistwie i pociągnęła go za nogawkę. Chcąc nie chcąc wylądował w błocie.
-Na Merlina! Musiałaś?!- krzyknął.
-Twoje lenistwo jest nie do opisania- warknęła- McGonnagal powiedziała że wystarczy tylko jedna roślina więc bierz cię do roboty. Nad bagnem powinien się unosić taki kłos jak u pszenicy, tylko że brązowy.
-Szkoda że błoto też jest brązowe…
-Och przytkaj się już…
-Ja idę się z tego wyczyścić- oznajmił i powoli zaczął wstawać.
-Zostajesz!
-Nie będę toczyć się w błocie!
-Przytkaj się już!- krzyknęła i ochlapała go błotem.
Vicktoria od razu stała równając się z nim.
-Jeszcze raz będziesz narzekać, lub usłyszę że ci się coś nie podoba to się uduszę!- ostrzegła go.
-Ja też mam ci dużo do powiedzenia!
-Tak to słucham! Przez ciebie siedzimy w tym cholernym lesie i siedzimy w błocie!
-Widać że ci się to podoba przebywanie w takich miejscach!
-Ale z ciebie cholerny kretyn…- przerwała bo poślizgnęła się i wpadła na tyłek do błota. Przy okazji pociągnęła za sobą Łapę i wylądował na niej.
-Możesz ze mnie zejść?!- krzyknęła.
Na policzkach miała teraz plamy błota.
-Już…- mruknął ale przerwał kiedy ich spojrzenia nagle spotkały się.
Nie patrzyła już na niego z wciekłością tylko z lekkim zdziwieniem. Po chwili oblała się rumieńcem, Syriusz też poczuł że jego policzki się czerwienią.
-Tak… no … ten…no wstaje…- wyjąkał szybko wstając.
-Przepraszam –mruknęła.
-To ten… może wracamy już do zamku?- zapytał.
Tylko pokiwała głową i bez słowa zaczęli wychodzić z lasu.
-Evans, czemu?- zapytał dziewczynę James.
-Bo nie ma dżemu- warknęła.
-Liluś, moja najdroższa…
-CZY TY NIE ROZUMIESZ ŻE JUŻ KOMUŚ OBIECAŁAM!- krzyknęła a większość osób obróciło w pokoju wspólnym się w ich stronę.
-Daj spokój przecież to tylko bal, przecież nie obrazi się…
-Mogłabym zrezygnować gdybym chciała z tobą iść, a najwyraźniej NIE chce.
-No weź!
-Koniec tematu, Potter. Idź z jakąś twoją fanką i wszyscy będą szczęśliwi- powiedziała zakładając swoją torbę na ramię- Nie chcę słyszeć więcej tego pytania.
Bez żadnego więcej słowa poszła do swojego dormitorium.
-Zaprosiłeś już kogoś?- zapytał Syriusz kiedy dosiadł się do jego stolika.
-Nie- burknął.
-Musimy się pośpieszyć bo nam najlepsze laski pozajmują.
-Laską to ty będziesz się podpierać kiedy ci nogi połamie!- warknęła Vicktoria która nagle pojawiła się koło ich stolika.
-Vicky no bo jesteś dwójką…- zaczął Syriusz- No i wiesz jak ja pokażę się z dwójką no to lepiej niż z setką, nie? No to może pójdziesz ze mną na bal?
-Dwójka?! Faceci którzy nadają dziewczynom numerki zasługują najwyżej na kopa w dupę! A pan jedynka w rankingu najgłupszych powinien wybrać się z swoją babcią! Chociaż i tak zasłużyłaby aby iść z kim lepszym!
-Ej no dlaczego musisz się mnie czepiać?- zapytał patrząc trochę przestraszony na nią.
-Bo jesteś ohydny panie jedynko!- warknęła.
-A idziesz z kimś?- przerwał James żeby skończyć z kłótnią.
-Z Blackiem.
-Czyli jednak się zgadzasz?- zapytał uradowany Łapa.
-Nie z tobą Black tylko z Regulusem.
Huncwoci zakrztusili się własną śliną.
-Nie możesz z nim iść! On jest z Slytherinu i jest moim bratem!
-Przynajmiej umie się zachować- warknęła.
-Nie pozwolę ci z nim iść!
-Nie masz nic do gadania!
-Właśnie że mam!
-Pójdę z nim a ty sobie idź z setką czy nawet jedynką!
-Uspokójcie się!- przerwał im James.
-Ale to jest mój brat!- oburzył się Syriusz.
-No i co z tego!?
Wszyscy w pokoju wspólnym wpatrywali teraz w nich gały.
-To że jest fanatykiem czystej krwi!
-Może jak by znęcał się nad mugolami to bym z nim nie poszła! Ale ty nie musisz znęcać się na innych! Chociażby Snapie!
-Co Snape ma do tego?!
-Gówno debilu!
-Dobra już bądźcie cicho!- przerwał im po raz kolejny James.
-Ja wcale nie zamierzam być cicho!- krzyknęła Vicky.
-Ty nigdy nie jesteś cicho! Czy twoja gęba zawsze musi gadać?!
-Chyba musze wygadać światu jaki z ciebie dureń!
-Vicky, uspokój się- obok nich pojawiła się Lily.
-Idź sobie kogoś znajdź na bal, bo jak widać wszystkie dziewczyny zmądrzały i ujrzały twoją głupotę- warknęła do niego.
-Pójdę z kimś lepszym niż jakiś durny mamisynek- powiedział i oburzony poszedł do swojej sypialni.
Vicky też szybkim krokiem udała się do dormitorium.
-Nawet przyjaciół nie umiesz odciągnąć od kłótni- warknęła do niego Lily.
-Czyli to moja wina?- zdziwił się James.
Ruda tylko obróciła się na pięcie i poszła za Vicktorią.

-Ej no! Evans!- krzyknął ale ona znikła mu z widoku.

2 komentarze:

  1. Bardzo intrygujący rozdział , ciekawi mnie z kim w końcu pójdą huncwoci oraz jaka dziewczyna jest na 1 miejscu tej listy ? Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieje, że szybko się pojawi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 dziewczyna z listy nie bedzie wazna w tym opowiadaniu :) dziekuje za kometarz

      Usuń