-Szybko!- krzyknął Łapa i razem z
Jamesem biegli jak najdalej od miejsca gdzie Snape był przyklejony do ściany.
-Mam nadzieje że Evans się nie
dowie- wydyszał Rogacz kiedy znaleźli się piętro niżej.
-Czego się nie dowie?- zapytał
ktoś za nimi. Była to Samantcha.
-No że… chcę ją zaprosić na…-
zaczął wymyślać.
-Na bal?- zdziwiła się Sam.
-Że co?- zapytali równocześnie
Huncwoci.
-Kto jak kto. Ale przywykłam że
tacy jak wy wiedzą wszystko co się dzieje w Hogwarcie.
-Oświeć nas- powiedział Łapa.
-No jest bal walentynkowy.
-To idę zaprosić Evans- oznajmił
James.
-Nie masz żadnych szans żeby z
tobą poszła- warknęła Sam i poszła w przeciwną stronę.
-Tylko którą ja zaproszę?-
zastanawiał się głośno Syriusz.
-Może Nathalie?
-Przecież ona ma chłopaka.
-A ta Dake Revenclawtu? Jest nawet
ładna.
-Może i ładna a głupia jak Smarkeus.
-A ta jej koleżanka Emelia i Aneta…
-Wyższa niż Hagrid- mruknął- Ty też kogoś szukaj bo znając
życie Lily się nie zgodzi.
-Skąd taka pewność?
Łapa tylko wywrócił teatralnie oczmi.
-Hej Liluś- powiedział James kierując się do rudej
dziewczyny która odrabiała lekcje przy stoliku-Mam pytanie.
-Mam nadzieje że mądre- mruknęła Ruda.
-Bardzo- wystrzerzył zęby- Chodzi o ten bal no wiesz… No bo
jesteś taka ładna mądra no i powinnaś iść również z kimś takim…
-Dobrze zapytam się Remusa czy ze mną pójdzie- powiedziała
nie odrywając wzroku od pergaminu.
-Evans no!- oburzył się.
-Mogę ja mu odpowiedzieć?- zapytała przyjaciółki błagalnie
Vicky która siedziała naprzeciwko niej. Lily tylko skinęła głową.
-Drogi Jamesie Potterze- zaczęła- Chodzi o to że trzeba było
ruszyć szybciej swoje zacne cztery litery bo tu obecna Lilianne Evans została
zaproszona już przez kogoś inteligentnego. I się zgodziła.
-Na pewno nie przez Smarkeusa- powiedział na co Ruda
obrzuciła go morderczym spojrzeniem.
-Skąd wiesz?- warknęła, James nie miał ochoty opowiadać jej
o tym że Snape jest na trzecim piętrze przyklejony do zbroi.
-Mam swoje źródła- szepnął szarmańsko- Kto cię zaprosił?
-Markus Wood- powiedziała szybko.
-Ten co zmieniliśmy mu ręce w kabanosy?!- zdziwił się James-
Nie najlepszą partię sobie wybrałaś.
-Pomyślmy- zaczęła Vicky- Przystojny jest. Inteligentny
także, więc ma coś czego ci brakuję. No i wie od czego jest imię- swoją
wypowiedź skoczyła szerokim uśmiechem.
-Możesz trzymać moją stronę?- zapytał ją Rogacz.
-Jeśli wymądrzejesz- powiedziała- I może wtedy Lily cię
zechce.
-Ja tu jestem- warknęła Ruda.
-Dobrze skoro nie chcesz ze mną iść- powiedział James- Może
poproszę jakąś ładną blondynkę, albo brunetkę bo te najładniejsze mnie nie
chcą.
Lily poczuła że się rumieni.
-Nie obchodzi mnie z kim chcesz iść- syknęła i pozbierała
swoje rzeczy, zaraz potem zniknęła w drzwiach do dormitorium.
-Co ona widzi w tym Markusie?- zapytał Rogacz siadając na
przed chwilą zwolnione miejsce.
-Nie jest tak arogancki jak ty.
-Czyli twoim zdaniem jestem arogancki?
-Oczywiście że tak. Ale teraz
mamy pogadać o czymś innym.
-O czym?- zdziwił się.
-Jeśli coś zrobisz Woodowi żeby
Lily nie szła z nim na bal, zostaniesz uduszony- ostrzegła go.
-Skąd ci to przyszło do głowy?-
zapytał chociaż w jego głowie rodziło się już tysiąc pomysłów jak pozbyć się
Wooda.
-Pamiętaj jak cię już uduszę to
będę go nosić nawet na rękach żeby poszedł z nią na bal.
-Oj no!
-Jeśli nic mu nie zrobisz Lily
cię może zechce.
-Skąd taki pomysł?- zdziwił się.
-Przez to pokarzesz że masz do
niej szacunek. Co zwykle ci się nie udawało.
-Co mu się nie udawało?- zapytał
Syriusz który nagle był obok ich stolika.
-Wszystko- odpowiedziała Vicky.
-Stary patrz- Łapa pokazał mu
listę długą listę z wypisanymi numerkami od dołu do góry.
Łącznie było 146 numerków, a do
każdego z nich dopisane imię i nazwisko.
-Lista najładniejszych dziewczyn
od czwartego do siódmego rocznika- wyjaśnił.
-Żałosne- skomentowała Vicky.
-Żałosne? Dzięki temu nie musimy
się wysilać w szukaniu partnerki- powiedział Łapa- Plan jest taki, bierzemy
tylko od jeden do siedemdziesięciu.
-Dlaczego?- zdziwiła się
Vicktoria- Ta Tiana Mustope jest całkiem fajna.
-Tak, ale cała obsypana krostami-
powiedział James.
-Okropni jesteście- warknęła.
-Jeden na pewno nie, jest od nas
starsza i ma chłopaka- zaczął czytać Rogacz.
-A jak zaprosimy dwójkę to
wylądujemy w skrzydle szpitalnym z połamaną czaszką…
-Dlaczego?- zdziwiła się Vicky.
-Bo ty jesteś dwójką.
-Ta lista jest żałosna.
-Yhym- potwierdził od niechcenia
James- A trójka jest z Slytherinu…
-Czwórka zajęta…
-Piątka za wysoka…
-Szóstka za głupia….
-Siódemka za wysoka…
-Ósemka za głupia…
Vicky już przy dwudziestce
zdenerwowała się i poszła spać.
-Siedemdziesiątka za Slytherinu.
-Dobra stary bierzemy jeszcze
kolejną dziesiątkę.
W końcu doszli do setki i tak się
niezdecydowali.
-Siedzicie nad tą listą godzinę,
może byście odrobili część zadań- powiedział Remus przysiadając się do nich.
-A co ty kogoś znalezłeś?
-Macie jeszcze dwa tygodnie. A
wypracowanie macie za trzy dni.
-Lunio daj spokój… -westchnął
Syriusz.
-Proszę bardzo. Nie róbcie sobie
wypracowań bo na ostatnią chwilę nie dam wam przepisać- ostrzegł ich i poszedł
do innego stolika.
-To może jeszcze dwadzieścia-
zaproponował James.
-Te bale mnie wykończą- mruknął
Łapa i walnął głową o ławkę.
-To weź zaproponuj Vicktori
przyjacielską umowę. Pójdziesz z nią na bal i wszyscy będą zadowoleni.
-Zwariowałeś?- zdziwił się-
Dlaczego ty z nią nie pójdziesz.
-Bo jest przyjaciółką Lily-
uświadomił mu.
-Jeszcze zobaczę kogo zaproszę-
powiedział i ziewnął potężnie- Ale najpierw pójdę spać żeby mi się no… umysł
odświeżył- mówiąc to założył swoją torbę i poszedł do dormitorium.
-Idziesz ze mną!- rozkazała
Vicky.
-Nie w chodzę w to błoto!-
krzyknął Syriusz odsuwając się o krok od bagna w którym mieli znaleźć rośliny.
-Mamy to znaleźć razem! Razem
mamy szlaban i razem będziemy pracować! Zrozumiałeś?!
-Daj spokój! Nie możemy jej
przywołać czarami?
-Nie bo trzeba ją wyciąć w
odpowiedni sposób- mówiąc to złapała go za kołnierz i pociągnęła w stronę
błota.
-Fuj!- krzyknął kiedy znaleźli
się po kostki w mazi.
-Nie bądź taki delikatny.
Szła coraz dalej ciągnąc go za
rękaw. Po kilku sekundach błoto sięgało im do kolan.
-No i co teraz?!- zapytał patrząc
z odrazą na swoje stopy.
Ku jemu zdziwieniu Vicktoria
przykucnęła i zaczęła przyglądać się brudniej tafli.
-To ja sobie poczekam- powiedział
patrząc się jak radzi sobie z szukaniem, nie miał największej ochoty zanurzać
się dalej.
Vicktoria tylko mruknęła coś o
jego lenistwie i pociągnęła go za nogawkę. Chcąc nie chcąc wylądował w błocie.
-Na Merlina! Musiałaś?!- krzyknął.
-Twoje lenistwo jest nie do
opisania- warknęła- McGonnagal powiedziała że wystarczy tylko jedna roślina
więc bierz cię do roboty. Nad bagnem powinien się unosić taki kłos jak u
pszenicy, tylko że brązowy.
-Szkoda że błoto też jest
brązowe…
-Och przytkaj się już…
-Ja idę się z tego wyczyścić-
oznajmił i powoli zaczął wstawać.
-Zostajesz!
-Nie będę toczyć się w błocie!
-Przytkaj się już!- krzyknęła i
ochlapała go błotem.
Vicktoria od razu stała równając
się z nim.
-Jeszcze raz będziesz narzekać,
lub usłyszę że ci się coś nie podoba to się uduszę!- ostrzegła go.
-Ja też mam ci dużo do
powiedzenia!
-Tak to słucham! Przez ciebie
siedzimy w tym cholernym lesie i siedzimy w błocie!
-Widać że ci się to podoba
przebywanie w takich miejscach!
-Ale z ciebie cholerny kretyn…-
przerwała bo poślizgnęła się i wpadła na tyłek do błota. Przy okazji pociągnęła
za sobą Łapę i wylądował na niej.
-Możesz ze mnie zejść?!-
krzyknęła.
Na policzkach miała teraz plamy
błota.
-Już…- mruknął ale przerwał kiedy
ich spojrzenia nagle spotkały się.
Nie patrzyła już na niego z
wciekłością tylko z lekkim zdziwieniem. Po chwili oblała się rumieńcem, Syriusz
też poczuł że jego policzki się czerwienią.
-Tak… no … ten…no wstaje…-
wyjąkał szybko wstając.
-Przepraszam –mruknęła.
-To ten… może wracamy już do
zamku?- zapytał.
Tylko pokiwała głową i bez słowa
zaczęli wychodzić z lasu.
-Evans, czemu?- zapytał
dziewczynę James.
-Bo nie ma dżemu- warknęła.
-Liluś, moja najdroższa…
-CZY TY NIE ROZUMIESZ ŻE JUŻ
KOMUŚ OBIECAŁAM!- krzyknęła a większość osób obróciło w pokoju wspólnym się w
ich stronę.
-Daj spokój przecież to tylko
bal, przecież nie obrazi się…
-Mogłabym zrezygnować gdybym
chciała z tobą iść, a najwyraźniej NIE chce.
-No weź!
-Koniec tematu, Potter. Idź z
jakąś twoją fanką i wszyscy będą szczęśliwi- powiedziała zakładając swoją torbę
na ramię- Nie chcę słyszeć więcej tego pytania.
Bez żadnego więcej słowa poszła
do swojego dormitorium.
-Zaprosiłeś już kogoś?- zapytał
Syriusz kiedy dosiadł się do jego stolika.
-Nie- burknął.
-Musimy się pośpieszyć bo nam
najlepsze laski pozajmują.
-Laską to ty będziesz się
podpierać kiedy ci nogi połamie!- warknęła Vicktoria która nagle pojawiła się
koło ich stolika.
-Vicky no bo jesteś dwójką…-
zaczął Syriusz- No i wiesz jak ja pokażę się z dwójką no to lepiej niż z setką,
nie? No to może pójdziesz ze mną na bal?
-Dwójka?! Faceci którzy nadają
dziewczynom numerki zasługują najwyżej na kopa w dupę! A pan jedynka w rankingu
najgłupszych powinien wybrać się z swoją babcią! Chociaż i tak zasłużyłaby aby
iść z kim lepszym!
-Ej no dlaczego musisz się mnie
czepiać?- zapytał patrząc trochę przestraszony na nią.
-Bo jesteś ohydny panie jedynko!-
warknęła.
-A idziesz z kimś?- przerwał
James żeby skończyć z kłótnią.
-Z Blackiem.
-Czyli jednak się zgadzasz?-
zapytał uradowany Łapa.
-Nie z tobą Black tylko z
Regulusem.
Huncwoci zakrztusili się własną
śliną.
-Nie możesz z nim iść! On jest z
Slytherinu i jest moim bratem!
-Przynajmiej umie się zachować-
warknęła.
-Nie pozwolę ci z nim iść!
-Nie masz nic do gadania!
-Właśnie że mam!
-Pójdę z nim a ty sobie idź z
setką czy nawet jedynką!
-Uspokójcie się!- przerwał im James.
-Ale to jest mój brat!- oburzył
się Syriusz.
-No i co z tego!?
Wszyscy w pokoju wspólnym
wpatrywali teraz w nich gały.
-To że jest fanatykiem czystej
krwi!
-Może jak by znęcał się nad
mugolami to bym z nim nie poszła! Ale ty nie musisz znęcać się na innych!
Chociażby Snapie!
-Co Snape ma do tego?!
-Gówno debilu!
-Dobra już bądźcie cicho!-
przerwał im po raz kolejny James.
-Ja wcale nie zamierzam być
cicho!- krzyknęła Vicky.
-Ty nigdy nie jesteś cicho! Czy
twoja gęba zawsze musi gadać?!
-Chyba musze wygadać światu jaki
z ciebie dureń!
-Vicky, uspokój się- obok nich
pojawiła się Lily.
-Idź sobie kogoś znajdź na bal,
bo jak widać wszystkie dziewczyny zmądrzały i ujrzały twoją głupotę- warknęła
do niego.
-Pójdę z kimś lepszym niż jakiś
durny mamisynek- powiedział i oburzony poszedł do swojej sypialni.
Vicky też szybkim krokiem udała
się do dormitorium.
-Nawet przyjaciół nie umiesz
odciągnąć od kłótni- warknęła do niego Lily.
-Czyli to moja wina?- zdziwił się
James.
Ruda tylko obróciła się na pięcie
i poszła za Vicktorią.
-Ej no! Evans!- krzyknął ale ona
znikła mu z widoku.
Bardzo intrygujący rozdział , ciekawi mnie z kim w końcu pójdą huncwoci oraz jaka dziewczyna jest na 1 miejscu tej listy ? Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieje, że szybko się pojawi
OdpowiedzUsuń1 dziewczyna z listy nie bedzie wazna w tym opowiadaniu :) dziekuje za kometarz
Usuń